-     FLOTA HANDLOWA     -      STATKI      -      OKRĘTY      -      WRAKI      -      FLOTA WOJENNA     -
odwiedź katalog OKRĘTY PODWODNE
Kpt. Jan Grudziński, dow. ORP ORZEŁ  
Ucieczka z Tallina  -  Wywiad dla BBC  -   Grudzień 1939
Kapitan Jan Grudziński w otwartym włazie ORP ORZEŁ.

Redaktor  Grzegorz Rzeczkowski opublikował w DZIENNIKU (7.8.2008) artykuł zatytułowany "Jak "Orzeł " uciekał z
Tallina". W publikacji tej zamieścił treść wywiadu jakiego udzielił dowódca ORŁA, kpt. Jan Grudziński, dziennikarzowi
BBC w grudniu 1939 roku. Zapis tego wywiadu przedstawiam poniżej:

Pragnęlibyśmy, żeby pan porucznik zechciał podzielić się z nami swymi wrażeniami z momentu sławetnej ucieczki
z Tallina. W jakich okolicznościach zapadła decyzja o ucieczce?

JAN GRUDZIŃSKI: Weszliśmy do Tallina w nocy 14 września. Chodziło nam o naprawienie sprężarki, przede wszystkim
zaś o oddanie do szpitala chorego dowódcy. Wiedzieliśmy, że zgodnie z prawem międzynarodowym przysługuje nam
możność 24-godzinnego postoju, i z całym zaufaniem przyjęliśmy zapewnienie estońskich oficerów, że otrzymamy
całkowite zaopatrzenie i naprawią nam uszkodzone urządzenia. Zmęczony całonocną wachtą, świadom bezpieczeństwa w
neutralnym porcie, ułożyłem się do snu. Przebudzenie było jednak bardziej niż przykre. Dowiedziałem się, że w
międzyczasie przycumowano okręt w porcie wojennym, zabrano nie tylko dowódcę, lecz także zamki od dział. Byliśmy
internowani wbrew prawu międzynarodowemu, pod tajemniczym naciskiem nieznanych nam czynników na lądzie. Koledzy
pilnie niszczyli szyfry i dokumenty. Okręt był przycumowany do nabrzeża w basenie wewnętrznym, przy trapie stał
estoński wartownik. Początkowo myśleliśmy o ucieczce indywidualnej, ponieważ z tej pozycji wyprowadzenie okrętu bez
pomocy holowników było niemożliwe. Nazajutrz Estończycy obrócili okręt, żeby sięgnąć kranem [
dźwigiem portowym -
red.
] po nasze torpedy. Tegoż wieczora zaszedł wypadek, który nasunął nam myśl o ucieczce wraz z okrętem. Gdy
siedzieliśmy wieczorem w mesie, nagle zgasło światło wskutek krótkiego spięcia gdzieś w porcie. Te parę minut ciemności
nasunęło nam pomysł spowodowania krótkiego spięcia z okrętu i wymknięcia się w ciemności. Ale -to z drugiej strony
spowodowałoby alarm w całym porcie. Postanowiliśmy więc przeciąć tylko kable lamp oświetlających z nabrzeża okręt. W
ciągu następnego dnia przecięliśmy cumy pod pokładem i przygotowaliśmy je do szybkiego zrzucenia. Podstępem  
uchroniliśmy przed wyładowaniem kilka torped. Rozumieliśmy, że żegluga bez map będzie ogromnie trudna, ale zdobyć ich
nie mogliśmy - estońskie posterunki nie wypuszczały nas nawet na molo. Sygnałem akcji miało być przecięcie kabla do
oświetlenia z brzegu. O drugiej w nocy zaproszono wartownika estońskiego na pokład na papierosa. Dalej wszystko odbyło
się w ciągu jednej minuty. Gdy zgasło światło, obaj wartownicy zostali bez hałasu obezwładnieni, podcięte zawczasu cumy
spadły do wody, z hałasem runął trap i „Orzeł" powoli ruszył w kierunku wyjścia.

Czy szybko spostrzeżono ucieczkę okrętu, panie poruczniku?

Niestety, prawie natychmiast. Nie zdążyliśmy dojść do mola, gdy padł strzał alarmowy z pokładu estońskiego okrętu
wojennego. Poszły w ruch reflektory. Nie mogliśmy wykręcić się w ciasnym basenie i wpadliśmy dziobem na kamienie przy
falochronie. Żeby ściągnąć się, musieliśmy uruchomić mocno hałasujące diesle. Trwało to kilka minut i wystarczyło, aby
Estończycy otworzyli na nas ogień karabinowy z molo. Na szczęście nie mogli strzelać z armat, bo bali się w ciemnościach
trafić we własne okręty stojące w porcie. Nareszcie minęła dość przykra chwila ścigania się i ruszyliśmy naprzód, na
morze.

Czy na otwartym morzu ścigano panów również?

Tutaj właśnie czekało na nas największe niebezpieczeństwo. Natychmiast wyszły w pościg estońskie okręty wojenne i
poszły w ruch prożektory [
reflektory - red.]. Z fortu na wyspie zaczęły padać pociski ciężkiego kalibru. Gdy tylko sonda
wykazała, że mieliśmy dość wody pod sobą, natychmiast zanurzyliśmy się. Ale i wtedy Estończycy nie dali za wygraną.
Słyszeliśmy jedną po drugiej detonacje bomb głębinowych. Ale czuliśmy się już stosunkowo bezpieczni. Mieliśmy dość
wody pod sobą i nad sobą i kierowaliśmy się do wyjścia z Zatoki Fińskiej.

I długo jeszcze panowie przebywali na Bałtyku?

Jeszcze przez trzy tygodnie. Trudno mi byłoby nawet pokrótce opowiedzieć nasze dzieje w tym okresie. Gdy wreszcie
dotarliśmy do Anglii, zupełnie nie mieliśmy na pokładzie słodkiej wody. Mało brakowało, a zginęlibyśmy pod wodą z
pragnienia.

Stenogram wywiadu został wykonany na podstawie nagrania sekcji polskiej BBC przechowywanego w Narodowym Archiwum Cyfrowym.
 
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


- FACTA NAUTICA -
dr Piotr Mierzejewski, hr. Calmont
Zestaw pocztówek erotycznych sprzed I wojny światowej
Okręty  podwodne