|
|
|
|
Statki i okręty
|
INTERNETOWY MAGAZYN NAUTOLOGICZNY
|
|
|
|
- MORZE | MARYNARKA HANDLOWA | STATKI | OKRĘTY WOJENNE | WRAKI | MARYNARKA WOJENNA | ŻEGLUGA -
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
H-5 - Dramatyczne przeżycia załogi holownika Marynarki Wojennej - Materiały Łukasza Bilendy opracował Piotr Mierzejewski -
|
|
|
FACTA NAUTICA
|
|
 |
|
|
|
|
H-5, holownik Marynarki Wojennej, wszedł do służby 15 czerwca 1981 roku. Fotografia, wykonana w 1981 roku, pochodzi ze zbiorów Łukasza Bilendy.
|
|
|
Prezentowane tu materiały w większości pochodzą z domowego archiwum Łukasza Bilendy, syna Ryszarda Bilendy, członka pierwszej załogi holownika H-5. Za możliwość opublikowania ich w "Facta Nautica" serdecznie dziękujemy!
|
|
|
|
|
|
|
|
--------W latach 1979-1981 do służby w Marynarce Wojennej weszły cztery holowniki portowo-redowe projektu H-900/II (kod NATO: Bucha), powstałego w Zakładowym Biurze Konstrukcyjnym Stoczni Remontowej "Nauta" w Gdyni. Wszystkie te jednostki, noszące alfanumeryczne oznaczenia H-3, H-4, H-5 i H-7, zbudowała Stocznia Remontowa "Nauta" w Gdyni. Podstawowym zadaniem tych jednostek było holowanie tarcz do strzelań artyleryjskich, lecz mogły one wykonywać także zadania ratownicze i gaśnicze na wodach przybrzeżnych, na redach i w portach. Podczas wieloletniej służby zyskały sobie wysokie uznanie, zarówno wśród fachowców, jak i załóg. Warto zauważyć, że skonstruowane później holowniki projektu H-960 (H-6 i H-8), będącego rozwinięciem projektu H-900/II, okazały się wyraźnie mniej udane, zwłaszcza ze względu na problemy ze sterownością.
--------Holownik H-5 podniósł banderę Marynarki Wojennej 15 czerwca 1981 roku i wszedł w skład 45. Dywizjonu Pomocniczych Jednostek Pływających Komendy Portu Wojennego Gdynia (3. Flotylla Okrętów). W listopadzie tego samego roku okręt zwycięsko wyszedł z niezwykle silnego sztormu na Bałtyku, będącego ekstremalnym testem jego dzielności morskiej i wyszkolenia załogi. O dramatycznych przeżyciach marynarzy holownika pisał w BANDERZE Jerzy Zalewski: -
|
|
20 GODZIN W SZTORMIE PPOR. MAR. JERZY ZALEWSKI ____________________
|
g-------Listopad zaatakował nas szarugą i nieczęsto spotykanymi sztormami. Jeszcze w ostatnich dniach października mieliśmy prawdziwą złotą polską jesień... Niespodziewanie rozszalał się istny huragan. Wiatr wiał z prędkością dochodzącą do 30 metrów na sekundę, a na morzu panował sztorm o sile 11-12 stopni w skali Beauforta. Żywioł poczynił na całym Wybrzeżu znaczne szkody.
--------Jeden z najnowocześniejszych holowników Marynarki Wojennej - H-5 - otrzymał zadanie holowania tarczy do odległego o kilkadziesiąt mil portu, a w dniu następnym miał udać się z nią na morski poligon.
|
|
--------H-5 opuścił port pod dowództwem chor. mar. Kazimierza Stemborowskiego o północy z 1 na 2 listopada. Wyjście z tarczą na holu, pomimo ciemności, nie sprawiło załodze żadnych kłopotów. Holowanie w pierwszych godzinach odbywało się bez żadnych zakłóceń. Morze było w miarę spokojne, nikt więc nie przypuszczał, że to zadanie będzie najtrudniejsze z tych, które do tej pory wykonywano.
-------Rankiem, gdy holownik odszedł już wiele mil od bazy, pokazały się na falach pierwsze białe grzywacze. W południe rozszalał się nagle sztorm.
-------O godzinie 13.10 - wspomina w rozmowie ze mną bosman okrętowy z H-5, specjalista I klasy st. bosm. Edward Dąbek - pękła nam, jak cienka nić, gruba stalowa lina holownicza. O podaniu drugiej liny i wzięciu tarczy na hol nie było już mowy. Właściwie to już nie było co brać na hol... Dowódca zabronił załodze wychodzenia na pokład. Ja jednak, zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa, wyszedłem, aby zobaczyć co jest z holem. Hol bez obciążenia stwarzał niebezpieczeństwo dla okrętu i jego załogi. W każdej chwili mógł dostać się w śruby i unieruchomić pracę silnika. Co by wtedy nas czekało, lepiej nie mówić. Wychodząc na rufę stwierdziłem, że gruba lina holownicza idzie sztywno za okrętem. Po naradzie z dowódcą i kierownikiem maszyn, motorzystą I klasy bosm. Bogdanem Krauze, postanowiliśmy nie odcinać holu, bądź co bądź kosztuje on kilkadziesiąt tysięcy zł, a więc sporo. Bez tarczy nie było sensu wchodzić do docelowego port. Dowódca podjął decyzję: wracamy do bazy. Decyzja była jak najbardzie słuszna, ale nie wiedzieliśmy, że będzie też piekielnie trudna do zrealizowania. Najgorzej było, że holownik "tańczył" na wzburzonym morzu jak "wańka- wstańka". Na przechyłomierzu zabrakło już skali. Źle wykonany zwrot mógł być naszym ostatnim zwrotem. - -
|
|
Niezidentyfikowany parowy holownik Marynarki Wojennej holuje tarczę artyleryjską na morski poligon. Fotografia pochodzi z książki "Marynarka Wojenna 1945-1970", wydanej przez Wydawnictwo Morskie Gdańsk w 1971 roku. -
|
|
|
--------- Było żle - kontynuuje st. bosm. Dobek. - Z siłowni zameldowano na GSD o awarii pompy olejowej. Czy uda się tę awarię usunąć - martwił się dowódca. Mimo iż rzucało nami, mimo iż boczne przechyły dochodziły do 60° na jedną lub drugą burtę - awarię jednak sprawnie usunięto. Kierownik maszyn wraz ze swymi podwładnymi: motorzystą I klasy st. mar. Henrykiem Popławskim, motorzystą II klasy st. mar. Henrykiem Kisielewskim, motorzystą III klasy mar. Januszem Ceynową oraz drenażystą mar. Ryszardem Bilendą, działając z najwyższym poświęceniem, utrzymywali w ciągłym ruchu pracę urządzeń i silników.
-------- - Czas płynął w walce z żywiołem - ciągnął bosman. Zapadał zmierzch, a sztorm nie ustawał. W pewnym momencie przeżyliśmy chwilę prawdziwej grozy. Po nadejściu kolejnej olbrzymiej fali, holownik bardzo mocno położył się na burtę. Wszyscy poupadaliśmy. Najdotkliwiej odczuł ów upadek dowódca - uderzył się bokiem o jakieś urządzenie. Nikt inny nie odniosł obrażeń. Chorąży trzymał się jednak b. dzielnie i tym samym podtrzymywał na duchu całą załogę. A była tego szczególna potrzeba zwłaszcza jeśli chodzi o młodych stażem służby marynarzy. Większość ludzi z załogi przechodziła chorobę morską. Długotrwałe przebywanie w sztormie wyczerpywało siły... Gdy sternik nie mógł już dłużej stać przy sterze, jego miejsce zajął operator radiolokacji mar. Stanisław Milczarek i stał on tak długo, aż holownik - o godzinie 23.40 - zacumował bezpiecznie w swojej bazie.
-------- - Ten rejs był ogromnie trudny - stwierdzają zgodnie na zkończenie bosman okrętowy i kierownik maszyn. - Służąc wcześniej na trałowcach, obaj przeżyliśmy wiele sztormów, ale takiego nie pamiętamy. Wszyscy marynarze z załogi działali ofiarnie i znajwyższym poświęceniem. Oprócz już wyżej wymienionych na szczególne wyróżnienie zasłużyli jeszcze dwa sygnaliści - st. mar. Wojciech Kubera i mar. Ławomir Woliński, którzy bez przerwy pełnili wachty radiowe. Dzięki łączności z lądem czuliśmy się raźniej.
--------Tak, H-5 spisał się w sztormie znakomicie, jego załoga zdała trudny morski egzamin na najwyższą ocenę. - -
|
|
|
http://www.graptolite.net/Facta_Nautica/H-5.html
|
|
|
|
Holownik H-5 w Gdyni 5 września 2009 roku. Więcej fotografii w Marynarskim Archiwum Andrzeja Patro (zobacz). Fotografia: Andrzej Patro. -
|
Opublikowano: 24 sierpnia 2015
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|