ORP BAŁTYK jako niemiecka zdobycz wojenna Gdynia - Kampania wrześniowa - II wojna światowa
|
|
|
|
ORP BAŁTYK
|
---------ORP BAŁTYK,, dawny francuski krążownik D'ENTREASTEAUX, uczestnik I wojny światowej, służył przed wojną jako hulk mieszkalny i szkolny, mieszczący Centrum Wyszkolenia Specjalistów Floty. Po kapitulacji Gdyni wpadł ręce niemieckie. Józef Szewczykowski, obrońca Oksywia, po wzięciu do niewoli skierowany został w pewnym momencie wraz grupą innych Polaków, do porządkowania tego okrętu. Oto fragment jego wspomnień:
|
-------------------------------------------------------------------"Polski pancernik"
-----Rano znów jechaliśmy na Oksywie. Podobnie jak wczoraj, podzielono nas na dwie grupy robocze. „Sprzątacze" nadal pracowali na terenie koszar. Moja grupa udała się do portu. Myśleliśmy, że będziemy ładowali resztę pozostałej broni, jednak wachmani, trochę złośliwie, ale i z humorem powiedzieli nam, że teraz udamy się do pracy na „polski pancernik'' stojący na gównach. Nie przypuszczałem, że ci posępni Niemcy, wyglądający groźnie w swych specyficznych hełmach z bocznymi guzami do podpinek, mają poczucie humoru.
-----Okręt-hulk ORP BAŁTYK stał zakotwiczony w basenie otwartym na awanport. Hulk służył jako pomieszczenie szkoły (kursów) specjalistów okrętowych. Mieszkający na hulku kursanci mieli możność w ciągu kilku miesięcy szkolenia zapoznać się praktycznie z warunkami służby okrętowej, co wykorzystywali, gdy byli skierowani na okręty floty. Wachmani mieli więc trochę racji, mówiąc o pancerniku stojącym na gównach, gdyż pod hulkiem, przez. kilkanaście lat postoju, na pewno wytworzyła się olbrzymia kloaka.
-----W pierwszych dniach wojny BAŁTYK został zbombardowany. W śródokręcie trafiła jedna, lekka bomba, która spowodowała pożar. Przez kilka dni stał nad hulkiem słup dymu, widoczny z terenu Płyty Oksywskiej. Sądziliśmy, że ten dziwaczny, pofrancuski grat, szpecący port wojenny, wypalił się całkowicie. Okazało się, że lekka bomba przebiła dwa pokłady i eksplodując wewnątrz, zapaliła wilgotne szmaty, papierzyska, różne rupiecie i trochę wykładzin drewnianych. Ogień nie rozprzestrzenił się. Tlił się tylko i wytwarzał dużo dymu, który walił przez wyrwane pokłady, jak z fabrycznego komina. Jak lokalny był to pożar, świadczy fakt, iż znajdująca się w pobliżu biblioteka okrętowa, pełna książek, nie została spalona.
-----Nie wiem, czy nasza straż portowa ogień stłumiła, czy dopiero Niemcy po zajęciu Oksywia. Otrzymaliśmy zadanie usunąć bibliotekę okrętową. Przez otwarty, burtowy luk, na podstawioną wcześniej bańkę, wyrzucaliśmy książki o tematyce beletrystycznej i naukowej. Dokumentacja okrętów, mechanizmów, uzbrojenia, podręczniki nawigacji, plany, szkice i wykresy - wszystko szło na makulaturę. Marnował się bogaty dorobek kilkunastu lat, na którym szkoliło się wiele roczników marynarzy.
-----Nie usunęliśmy wszystkiego. Wachmani przerwali pracę i pozwolili nam rozpełznąć się po zakamarkach hulka, jak karaluchom. Przeglądaliśmy pomieszczenia, magazyny i wszystkie schowki. Znaleźliśmy trochę starej bielizny, części mundurów, trochę zawilżonych papierosów, a także najcenniejszą zdobycz: całą skrzynię doskonałego, tranowego mydła w kawałkach. Błogosławiliśmy nieznanego kolegę-szabrownika, który, „zakosił" mydło z magazynu i zamelinował w trudno dostępnym zakamarku. Szkoda, że nie mógł dowiedzieć się, jaką przysługę nam zrobił. A może już nie żył? Mydłem musieliśmy podzielić się z wachmanami w paskarskiej proporcji. Dwaj wachmani wzięli połowę mydła, a nas dziesięciu - resztę.
-----Nie wolno było mieć żadnych tłumoków. Całą zdobycz, w tym kilkanaście książek, musieliśmy upychać na siebie (ja wziąłem „Faraona" Prusa). Dość wcześnie zakończyliśmy pracę, ale wachmani nie zdjęli nas z hulka. Nie spieszyło im się do koszar. Dzień był piękny, słoneczny, bez wiatru. Z górnego pokładu nadbudówki obserwowaliśmy zatokę i dobrze widoczną na horyzoncie kosę Helu. Tam był jeszcze skrawek wolnej Polski. Na Zatoce i na Helu panowała cisza. Nad cyplem Helu unosił się dym. Coś się tam dopalało. Po redzie Gdyni krążyły powoli dwa trałowce. W basenie widać było dziób i rufę przełamanego bombą ORP MAZUR i maszty zatopionych „drobnoustrojów". Przy warsztatach marynarki niemieccy rusznikarze przestrzeliwali w stronę Zatoki zdobyte na Oksywiu karabiny maszynowe.
-----Dziś wcześniej poszliśmy na zupę (była grochówka) i wcześniej wracaliśmy do obozu. Opłaciła się nam ta wyprawa po „złote runo". Koledzy z pomieszczenia też na tym skorzystali.
|
Źródło: MORZE (1/1987)
|
|
________________________________________________________________________________
- FACTA NAUTICA - dr Piotr Mierzejewski, hr. Calmont
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|