---------Miłośnicy psów zazwyczaj ciężko przeżywają śmierć swoich pupili. Zdarza się, że w różnorodny sposób starają się zachować pamięć o nich, stawiając im nagrobki, a nawet i pomniki. Na szczególny pomysł uhonorowania czworonoga wpadła w roku 1940 pewna Holenderka, pani L. Maarschalk, która uczciła swojego psa o imieniu Artur, fundując kuter morskim ochotniczym ratownikom z organizacji Koninklijke Noord- en Zuid-Hollandsche Redding-Maatschappij (KNZHRM). Dar ten przyszedł w odpowiednim momencie, gdyż w wyniku działań wojennych w maju 1940 roku na wybrzeżu holenderskim tamtejsze ratownictwo morskie poniosło duże straty. Rybacy szczególnie dotkliwie odczuwali brak dużego kutra motorowego ZEEMANSHOOP, który 14 maja 1940 roku uciekł do Wielkiej Brytanii.
--------Kuter ufundowany przez L. Maarschalk nosił początkowo nazwę MIJN ARTHUR, co w języku holenderskim znaczy 'mój Artur', lecz później uległa ona skróceniu do ARTHUR. ARTHUR powstał w stoczni Nicolaas Witsen & Vis w Alkmaar. Przy wymiarach 14,98 x 3,6 x 1,1 m i wyporności 25 ton osiągał prędkość 8 węzłów. Napęd jego stanowiły dwa 4-cylindrowe wysokoprężne silniki Diesla LSK-4 firmy Kromhout Gardner o mocy 40 KM, obracające dwie śruby w tunelach.
-------ARTHUR wszedł do służby w sierpniu 1940 roku, stając się w Schweningen następcą kutra ZEEMANSHOOP. Szczęśliwie przetrwał wojnę i operował z tego portu aż do roku 1957, a później, po okresie przerwy w eksploatacji, kolejno bazował w IJmuiden, Terschelling i Hindeloopen. Wsławił się wieloma udanymi akcjami w ciężkich warunkach. Dość powiedzieć, że w latach 1940-1975 przeprowadził aż 345 akcji ratunkowych, ratując życie 487 ludziom! Ponadto miał na swoim koncie 92 rejsy rekreacyjne, głównie z wędkarzami.
-------W 1975 roku kuter przeniesiono do rezerwy, a w roku następnym sprzedano. Nabywca, niejaki R.H. Smit z Hoogezund, zachował jego dotychczasową nazwę i użytkował go w celach reakreacyjno-turystycznych. Wiele wskazuje na to, że ARTHUR wciąż pływa, mimo, iż "siedemdziesiątka" dawno mu stuknęła ...
|