|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|||| - MARYNARKA HANDLOWA - STATKI - OKRĘTY - WRAKI - MARYNARKA WOJENNA - ||||
|
|
|
|
|
|
Strony Wojciecha M. Wachniewskiego
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wojciech M. Wachniewski
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
VIRIBUS UNITIS - to chyba najpiękniejsze imię, jakie kiedykolwiek nadano wojennemu okrętowi. Stara pocztówka z Austro-Węgier.
|
|
|
|
Ludzie pływają po morzach i oceanach od paru tysięcy lat, a co najmniej od tysiąca lat nadają swoim statkom i okrętom rozmaite nazwy. Bywają one "standardowe" (m. in. geograficzne) i nietypowe: patetyczne, śmieszne, krótkie, długie, czasem też w liczbie mnogiej. Odrębną kategorię stanowią nazwiska ludzi żyjących w chwili wodowania "ich" statku czy okrętu.
Do nazw nietypowych na pewno zaliczyć należy wszelkiego rodzaju dewizy i zawołania - na przykład "Pourquoi Pas?", "Viribus Unitis", czy "Westward Ho".
Pierwszą z nich nosił ostatni statek Jeana Baptysty Charcota, francuskiego badacza regionów polarnych z przełomu XIX i XX stulecia, na którym "The Polar Gentleman" zginął w drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku.
Druga z tych nazw - to chyba najpiękniejsze imię, jakie kiedykolwiek nadano wojennemu okrętowi; po naszemu znaczy ono tyle, co "Wspólnymi Siłami", a otrzymał je w czerwcu 1911 roku potężny "drednot", flagowiec nieistniejącej już floty Cesarstwa Austro-Węgier.
Trzecią nazwę - zawołanie Wikingów "Obierzmy Kurs na Zachód" - nadano jednemu z brytyjskich bocznokołowców, służącemu jako pomocniczy trałowiec podczas pierwszej i drugiej wojnie światowej. Inną kategorią nietypowych nazw były rozmaite daty. Jedna z nich - "25 Maja" - wciąż zdobi rufę argentyńskiego lotniskowca.
Cokolwiek śmieszne i napuszone wydają się nam - ludziom XXI już wieku - niektóre z nazw drednotów Cesarskiej Marynarki Wojennej Niemiec, m. in. "Cesarz" (Kaiser), "Następca Tronu" (Kronprinz), czy "Margrabia" (Markgraf). Cóż - co kraj, to obyczaj...
W historii wielu flot odnotowano wcale długi szereg nazw co najmniej dziwacznych, w rodzaju "Fryderyka Wilhelma Konno" (Friedrich Wilhelm zu Pferde), czy zupełnie niepasującej do wielkiego dwupokładowca "Holenderskiej Dziewczyny w Ogrodzie" (Hollandsche Maagd in den Tuyn). Do tej kategorii wypada zaliczyć niektóre imiona okrętów znanych z kart różnych książek (jak "Compass Rose" z "Okrutnego Morza", czy "Vrouw Katerina" z "Okrętu-Widma"; w tym ostatnim przypadku imię szacownej matrony nosił zdezelowany grat...)
|
|
SMS KAISER - niemiecki pancernik. Fotografia ze starej brytyjskiej pocztówki. -
|
|
Nazwy statków i okrętów bywają zarówno "mini", jak i "maxi". W najkrótszych "celowali" Japończycy: jeden z ich ogromnych, acz niezbudowanych pancerników zmodernizowanego typu "Yamato" miał nazywać się "Kii" (!) a jeden z dwóch najsilniej w świecie uzbrojonych w torpedowe wyrzutnie lekkich krążowników nazywał się "Ooi". Jeden z niezbudowanych krążowników liniowych USN typu "Alaska" otrzymałby - gdyby powstał - imię słynnego "Kraju na Jedną Literę", to jest "Samoa" (samo A). .
|
|
Enerdowski statek handlowy FLIEGERKOSMONAUT DER DDR SIGMUND JÄHN. .
|
|
|
Najdłuższą znaną mi nazwę nosił enerdowski statek handlowy "Fliegerkosmonaut der DDR Sigmund Jähn" spod znaku sławnego DSR z Rostocku. Długa była również nazwa pancernego krążownika floty Austro-Węgier - "Kaiserin und Koenigin Maria Theresia" z czasów pierwszej wojny światowej. Podczas drugiej wojny w superdługich nazwach okrętów celowali Włosi, którzy dwóm swoim krążownikom lekkim nadali imiona: "Luigi di Savoia Duca degli Abruzzi" i "Emanuele Filiberto Duca d'Aosta". Na nadawanie arcydługich nazw mogą sobie pozwolić - a jakże! - Amerykanie. Co bardziej dowcipni z nas wyobrażają już sobie "imię" lotniskowca "George H. W. Bush" zupełnie inaczej, niż zostało ono zapisane na rufie okrętu, a to "President George H. W. Bush, The Last US President in Service During the WW2". Miejsca na burcie jest dość: wszak lotniskowiec ma prawie 340 metrów długości... Większy problem mieliby na pewno Niemcy, gdyby chcieli uhonorować statkiem swą wspaniałą służbę ratowniczą, bowiem pełne rozwinięcie skrótu "DGzRS" byłoby z pewnością za długie w stosunku do kadłubów jednostek Stowarzyszenia...
|
Następna grupa - to wszelkiego rodzaju Patroni zbiorowi i nazwy zapisane w liczbie mnogiej. Zbiorowym Patronem sławnego, siedemnastowiecznego flagowca admirała M. A. de Ruytera - "De Zeven Provincien" - była jego ojczyzna, Republika Siedmiu Prowincji, czyli dzisiejsza Holandia. Zbiorowego Patrona, a to Przenajświętszą Trójcę - otrzymał największy drewniany liniowiec Europy czasów napoleońskich - czteropokładowiec "Santissina Trinidad". Także ostatni "regularny" zdobywca Błękitnej Wstęgi Atlantyku - statek, o którego rzeczywistą prędkość maksymalną swego czasu toczono zażarte spory - ma zbiorowego Patrona w postaci Stanów Zjednoczonych. Nazwa "United States" była, co warto wiedzieć, co najmniej pechowa dla amerykańskich okrętów wojennych: dwóch mających ją nosić jednostek w ogóle nie zbudowano, zaś CVN-75 - wspaniały, "atomowy" lotniskowiec zmodernizowanego typu "Nimitz" - otrzymał (Bóg jeden wie, dlaczego) imię bezbarwnego Prezydenta Unii, USS "Harry S. Truman".
|
W dziejach marynarek wojennych i flot handlowych świata zapisały się liczne okręty i statki, ponazywane imionami sławnych par. Wśród nich był m. in. brytyjski jacht królewski "Victoria and Albert" i amerykański "atomowy" okręt podwodny "Lewis and Clark" (SSBN-644). W carskiej marynarce wojennej służył okręt liniowy "Tri Swiatitiela" (w wolnym tłumaczeniu "Trzej Królowie"). Na amerykańskim krążowniku przeciwlotniczym "Juneau", zatopionym latem 1942 roku wraz z większością załogi, zginęło m. in. aż pięciu braci Sullivanów. Po tej tragedii dowództwo USN zakazało powoływanym do służby w marynarce rodzeństwom służyć na jednym okręcie, a imieniem całej piątki nazwano niszczyciel "The Sullivans" (DD-537). Dzielni bracia zostali w czasach nam bliższych zbiorowym Patronem kolejnego niszczyciela pod znakiem USN - tym razem DDG-68 typu "Arleigh Burke". Chyba najliczniejszym po "Stanach Zjednoczonych" zbiorowym Patronem wojennego okrętu zostali Apostołowie w liczbie dwunastu. Imię "Dwienadcat' Apostołow" nadano dziewiętnastowiecznemu, drewnianemu trójpokładowcowi carskiej marynarki wojennej. Mało kto wie, że hiszpańską nazwę w liczbie mnogiej - "Texas" - nosi jedyny wciąż istniejący, oryginalny "drednot", zachowany jako okręt-muzeum w Houston w Teksasie.
|
Kolej na Patronów okrętów i statków, którzy doczekali się wodowania "swego" kadłuba jeszcze za życia. Wbrew dość powszechnemu mniemaniu, przypadków nadawania okrętom bądź statkom imion osób żyjących było całkiem sporo. Niektórzy z nich, jak np. żona Króla Wielkiej Brytanii Jerzego V Wiktoria Mary of Teck - osobiście nadali wodowanym statkom swoje imię. Żyjących Patronów miały aż trzy z czterech słynnych czterokominowców bremeńskiego NDLu - "Kronprinz Wilhelm", "Kaiser Wilhelm II" i "Kronprinzessin Cecilie". Prezydent USA Ronald W. Reagan (1911-2004) został pierwszym Prezydentem Unii, który żywy doczekał wodowania kadłuba "atomowego" lotniskowca swojego imienia.
|
|
|
Niektóre z nazw okrętów i statków stały się przyczyną długotrwałych i zażartych sporów. Wielka wrzawa wybuchła w Wielkiej Brytanii wokół nazwy, wybranej dla legendarnego "Numeru 534" od Johna Browna z Clydebank, bowiem nazwę "Queen Mary" nosił wcześniej krążownik liniowy RN nieco zmodyfikowanego typu "Lion", który w sumie dość pechowo wyleciał w powietrze podczas sławnej Bitwy Jutlandzkiej na przełomie maja i czerwca 1916 roku, zabierając ze sobą na dno ponad tysiąc dwieście osób - niemal całą załogę. Jednak wielkiemu i sławnemu statkowi imię małżonki Króla Jerzego V niosło tylko szczęście - dość rzec, że wspaniała "Królowa", jako jedyny z trójki największych w historii transatlantyków, istnieje w najlepsze do dziś dnia. Malkontenci, których zaiste nie brak nigdzie, dworowali sobie z nowej "Królowej", twierdząc na przykład, że jej wielki kadłub otrzymał tzw. "dziobówkę" jakoby tylko po to, by było gdzie umieścić dziewięcioliterową nazwę. Jakkolwiek tam było z tą dziobówką na "Mary" - jej młodsza, większa (a wg niektórych także ładniejsza) "siostrzyca" dziobówki już nie dostała...
|
Nazwy niektórych okrętów bywały tematem niewybrednych czasem dowcipów. W pierwszych latach ubiegłego wieku marynarze floty carskiej Rosji dodawali do "oficjalnej" nazwy jednego z jej wczesnych pancerników - "Nie Troń Mienia" (Nie Ruszaj Mnie) - uszczypliwy ciąg dalszy "A To Rozwaluś!" (Bo Się Rozlecę!).
|
Bywają nazwy naprawdę dowcipne. Taką na pewno była nazwa jednego z brytyjskich niszczycieli typu "Tribal" z lat pierwszej wojny światowej. Okręt ten powstał przez... połączenie dwóch części innych niszczycieli tegoż typu, z których HMS "Zulu" utracił był wcześniej rufę, zaś HMS "Nubian" - dziób. Obie pozostałości, jako się rzekło, połączono w jeden kadłub, łącząc odpowiednio także obie nazwy. HMS "Zubian" stawał w boju nader dzielnie; jego załoga potrafiła nawet zatopić w akcji niemiecki U-Boot!
|
|
HMS ZUBIAN - niszczyciel będący połączenie dwóch części niszczycieli HMS ZULU i HMS NUBIAN.. ,
|
Wilki morskie całego świata mawiają, że dusze utopionych w morzach marynarzy jakoby powracają na świat w ciałach albatrosów, tych największych ptaków latających doby obecnej. Skoro tak, to dusze poległych w akcji na morzach Ratowników też powinny powracać - w ciałach delfinów, wspaniałych, wysoce inteligentnych ssaków morskich, które obdarzone są, jak zdołały wielokrotnie dowieść, instynktem niesienia pomocy ludziom zagrożonym przez żywioł. Jakkolwiek tam jest z delfinami - w towarzystwach ratowniczych świata istnieje piękna tradycja nadawania statkom ratowniczym imion ich pozostałych na zawsze w morzu Kolegów. Tak uhonorowano m. in. Załogę niemieckiego statku ratowniczego "Adolph Bermpohl", poległą w komplecie podczas akcji ratowania holenderskich rybaków z tonącego kutra w lutym 1967 roku na Morzu Północnym. Z kolei Brytyjczycy - pionierzy ratownictwa morskiego w dzisiejszym kształcie - postąpili przed laty jeszcze godniej: dopisali do nazwy ratowniczej łodzi "Always Ready" imię i nazwisko jej szypra, "Zawsze Gotowego" Roberta Pattona, który zginął, niosąc pomoc ludziom w potrzebie na morzu.
|
|
Na koniec coś z naszego podwórka. W naszej morskiej historii też nie brak statków i okrętów o nietypowych nazwach. Mieliśmy jednostki o zbiorowych Patronach (jak masowiec "Brygada Makowskiego" słynnego typu B- 30), statki o niegeograficznych nazwach w liczbie mnogiej (jak masowiec typu B-447 "Czwartacy AL" "rodem" ze Szczecina), statki o nazwach super-długich (jak masowiec "Politechnika Szczecińska" typu B-521 "rodem" z Gdyni) i symbolicznych (jak sławny "Manifest Lipcowy", również typu B-521 z Gdyni). My też mamy szereg historycznych osobistości, które zostały Patronami statków bądź okrętów jeszcze za swego życia. Wśród nich pechowy był zwłaszcza Józef Piłsudski - zarówno okręt wojenny, jak i sławny "pasażer" nazwane jego imieniem zatonęły w tym samym 1939 roku! Mało tego - zaginął również, i to nad wyraz "skutecznie" - dedykowany specjalną tablicą pamięci Marszałka okręt podwodny "Orzeł"! Dwie jednostki - masowiec typu B-30 i niewielki statek rybacki typu B-11 rodzimej budowy - o mały włos zostałyby nazwane "imionami" dat (1. maja i 22. lipca). Pierwszą z nich jednak ostatecznie sprzedano do ZSRS, zaś drugiej nadano nazwę ptaka. Na koniec wspomnijmy, że nasza rodzima Marynarka Wojenna zdaje się iść w ślady Włochów, bo mamy w niej dziś dwie jednostki o nazwach "arcydługich" (i... niebezpiecznych na wypadek "W"). To fregata "Generał Kazimierz Pułaski" i zaopatrzeniowiec floty "Kontradmirał Xawery Czernicki". Naprawdę długa byłaby jednak dopiero nazwa w rodzaju "Pierwszej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte" - póki co, w naszej Marynarce nie ma okrętu dostatecznie długiego, by można było napisać tę nazwę na jego kadłubie.
Również nasze nazwy budzą czasem spore kontrowersje - nagminne bywało u nas zwłaszcza "psucie serii" imionami w ogóle niepasującymi do pozostałych. Przydługie nieco nazwy niektórych naszych masowców nieraz prowokowały rodzimych "prześmiewców", którzy z całą powagą proponowali dla kolejnych jednostek "nazwy" w rodzaju "Ministerstwa Oświecenia Publicznego i Wyznań Religijnych", "Szkoły Głównej Planowania i Statystyki", czy "Centralnej Rady Związków Zawodowych" (!) Na zapisanie pełnej nazwy NSZZ "Solidarność", zdobiącej burty i rufę sporego masowca PŻM, zabrakłoby zapewne miejsca na jego kadłubie...
|
|
|
Wojciech M Wachniewski, Słupsk
|
|
Materiał ilustracyjny pochodzi ze zbiorów FACTA NAUTICA.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Opublikowano 9 kwietnia 2019 roku
|
______________________________________________________________________________________
|
|
- FACTA NAUTICA - dr Piotr Mierzejewski od 2003
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|