Facebook
Factta Nautica
   
|||| -     MARYNARKA HANDLOWA     -      STATKI     -     OKRĘTY    -      WRAKI   -    MARYNARKA WOJENNA  - ||||
         
Strony Wojciecha M. Wachniewskiego
     
         
 
   
         
  Złote lata pancerników
 
 
  Wojciech M. Wachniewski
 
 
 
USS Delaware
USS DELAWARE (BB-28): Rufowe wieże artylerii głównej kalibru 12 cali (305 mm).
.
 
 
Po zakończeniu wojny światowej stało się jasne, że spośród wszystkich znanych rodzajów broni
największe zagrożenie dla trwałego pokoju stanowią
p a n c e r n i k    i    o k r ę t  p o d w o d n y.
 
 
 
Swego czasu właśnie wyścig zbrojeń morskich rozpętał żywioły wspomnianej wojny, a flotylle niemieckich U-Bootów o
mały włos doprowadziłyby w pierwszej połowie 1917 roku do zwycięstwa Niemiec. Jednak zagrożenie spod wody
zmalało, gdy zwycięzcy jednomyślnie nakazali Niemcom wydanie ocalałych okrętów podwodnych oraz zabronili im
budowania nowych. Daleko groźniejsze były budowane na świecie pancerniki nowych generacji, uzbrajane w coraz
potężniejszą artylerię.

Jeszcze dziesięć lat przed poddaniem się
Hochseeflotte zwycięskim mocarstwom w Scapa Flow nie było na świecie floty,
zdolnej wprowadzić do swej linii pancernik z działami kalibru większego, niż dwanaście cali. W ciągu dekady trwającego
wyścigu zbrojeń kaliber ten wzrastał najpierw do 13,5 cala, potem do czternastu, piętnastu, a wreszcie do szesnastu i
osiemnastu cali.

W roku 1920 Royal Navy była
jedyną flotą świata, jaka wprowadziła do linii okręt uzbrojony w działa o kalibrze
osiemnastu cali, co ciekawe - uznane wtedy za rozwiązanie chybione. Wspomnianym okrętem był tzw. lekki krążownik
liniowy "Furious", który - w odróżnieniu od "Courageousa" i "Gloriousa", uzbrojonych w działa piętnastocalowe - miał
otrzymać uzbrojenie złożone tylko z dwóch wspomnianych dział osiemnastocalowych, po jednym na dziobie i rufie.
Lekkie krążowniki liniowe pomyślane były, jako jednostki do działania z dużymi prędkościami na płytkich wodach i jako
pierwsze okręty liniowe w historii przekroczyły barierę trzydziestu węzłów. Dla ledwie niespełna 20.000-tonowego
"Furiousa" osiemnastocalowe armaty stanowiły zbyt wielkie obciążenie, nie wspominając o ubocznych efektach
oddawanych z nich salw. Pod koniec wojny oba wielkie działa zostały usunięte z okrętu, a jego samego zaczęto używać,
jako eksperymentalnego lotniskowca z krótkimi platformami na dziobie i rufie, służącymi pilotom do startowania z
pokładu i lądowania na nim. Doświadczenia, zebrane podczas eksploatacji owego lotniskowca miały znacznie wpłynąć
po wojnie także na rozwój pancerników. Eksperyment artyleryjski z ogromnymi działami skończył się wprawdzie póki co
fiaskiem, lecz uzbrajanie okrętów liniowych w takie działa było tylko kwestią czasu.
.
HMS FURIOUS
Były lekki krążownik liniowy już jako krążownik lotniczy HMS FURIOUS z rufową wieżą artyleryjską
z osiemnastocalowym (457 mm) działem. W miejcu usuniętej bliźniaczej dziobowej wieży
zamontowano pokład lotniczy.

 
Po roku 1918 wyścig zbrojeń morskich nakręcali Japończycy, którzy budując jak największą flotę liniową chcieli zająć
pozycję czołowej potęgi Pacyfiku. Dla władz USA z kolei koniecznością było sprostanie wyzwaniu, rzuconemu przez
Japonię. Choć póki co nie zanosiło się na wojnę amerykańsko-brytyjską, trudno było oczekiwać, aby dowództwo Royal
Navy zaniedbało kwestię dotrzymania kroku w rozwoju marynarce Stanów Zjednoczonych.

Właśnie Japończycy rozpoczęli w latach 1911-12 budowę
pierwszych swoich  okrętów, uzbrojonych w działa
czternastocalowe - to jest czterech krążowników liniowych typu "Kongo". Amerykanie szybko odpowiedzieli czterema
okrętami typów "New York" i "Nevada". Każdy z nich uzbrojony był w dziesięć dział czternastocalowych,
rozmieszczonych w pięciu podwójnych wieżach. Japończycy z kolei zbudowali pancerniki "Fuso" i "Yamashiro"
(rozpoczęte w latach 1912-13), każdy uzbrojony w dziesięć dział czternastocalowych, również rozmieszczonych w
podwójnych wieżach. Odpowiedzią Amerykanów były "Pennsylvania" i "Arizona" (pod które stępki położono w latach
1913-14). Nowe, lepiej i przejrzyściej zaprojektowane pancerniki pojawiły się z potrójnymi wieżami artylerii głównej i
uzbrojeniem w postaci dwunastu dział czternastocalowych każdy. Niemal natychmiast po nich powstały trzy okręty
typu "New Mexico" (rozpoczęte między styczniem i październikiem 1915 roku). Japończycy na swoich pancernikach
"Ise" i "Hyuga" zainstalowali artylerię główną rozmieszczoną w sześciu  wieżach podwójnych. Replika Amerykanów - to
rozpoczęte w latach 1916 i 1917 "California" i "Tennessee". Japończycy, kładąc w latach 1917 i 1918 stępki pod
"Nagato" i "Mutsu", wysforowali się znacznie do przodu. Te ostatnie bliźniaki były pierwszymi na świecie okrętami
liniowymi z główną artylerią kalibru szesnastu cali, rozmieszczoną w czterech podwójnych wieżach ustawionych po
dwie w superpozycji na dziobie i rufie. Pancerniki z szesnastocalowymi działami, główna siła flot wojennych trzeciej
dekady ubiegłego wieku, pojawiły się ledwie w trzy lata po wejściu do linii pancerników typu "Queen Elizabeth",
pierwszych okrętów z artylerią główną kalibru piętnastu cali.  
Battleship NAGATO
Dziobowe wieże artyleryjskie japońskiego pancernika NAGATO.
Zdjęcie powojenne.
 
Następne jednostki, projektowane w Japonii i w USA, zdawały się potwierdzać tezę o tym, iż perspektywy pokoju
światowego są raczej marne po tym, kiedy ciężar wyścigu zbrojeń przeniósł się z Europy - gdzie swego czasu cesarskie
Niemcy rywalizowały z Imperium Brytyjskim - na obszar Pacyfiku. W lutym i lipcu 1920 roku położono w Japonii stępki
pod dwa nowe, ogromne pancerniki "Kaga" i "Tosa" o wyporności po 38.500 ton każdy. W grudniu tegoż roku położono
stępki pod "Akagi" i "Amagi", dwa pierwsze z planowanych czterech krążowników liniowych o takim samym jak "Tosy"
uzbrojeniu głównym, ale mających rozwijać prędkość 30 węzłów. Amerykanie chcąc nie chcąc odpowiedzieli
rozpoczęcciem budowy aż pięciu pancerników typu "South Dakota" o wyporności po 43.200 ton; budowę szóstego
rozpoczęto w roku 1921. Każdy z nich miał otrzymać dwanaście dział szesnastocalowych, a ich szybszą wersję stanowiło
sześć krążowników liniowych typu "Lexington", rozpoczętych w latach 1920-21. Te ostatnie miały otrzymać po dziesięć
dział czternastocalowych w układzie zapożyczonym od Włochów: po jednej wieży potrójnej i po jednej podwójnej w
superpozycji na dziobie i rufie.

Groźny bieg wypadków z trudem wymusił odpowiedź Brytyjczyków. Admiralicja przewidywała na czas pokoju
utrzymywanie floty liniowej ograniczonej ilościowo do dziesięciu pancerników typów "Queen Elizabeth" i "Revenge",
uzbrojonych w działa piętnastocalowe. Wobec likwidacji przeciwnika w postaci floty pokonanych Niemiec, w Londynie
postanowiono ograniczyć flotyllę krążowników liniowych do pięciu okrętów: "Repulse'a", "Renowna", "Gloriousa",
"Courageousa" i "Hooda", ostatniego brytyjskiego krążownika liniowego, zwodowanego jeszcze podczas wojny
światowej, w sierpniu 1918 roku. W obliczu standardu szesnastu cali, wprowadzonego przez Japończyków i
Amerykanów, Brytyjczycy położyli w roku 1921 stępki pod swe pierwsze okręty z artylerią kalibru szesnastu cali. Miały
to być krążowniki liniowe z wieżami rozmieszczonymi podobnie, jak na typie "Repulse", lecz potrójnymi, zamiast
tradycyjnych podwójnych.
HMS HOOD
Artyleria główna brytyjskiego krążownika liniowego HMS HOOD.
.
 
Stany Zjednoczone przeszły do historii jako pierwszy kraj, którego władze podjęły próbę wzięcia w karby nowego
wyścigu zbrojeń morskich. Wynikiem zwołanej w 1921 roku do waszyngtonu stosownej konferencji był
najskuteczniejszy w naszych czasach układ o ograniczeniu zbrojeń morskich. Podpisały go największe mocarstwa
ówczesnego świata - USA, Wielka Brytania, Japonia, Francja i Włochy. Zobowiązano się przestrzegać tzw. "wakacji
morskich", tj. nie budować nowych pancerników i trzymać się wyznaczonych granic tak, aby nie dopuścić do powstania
ogromnych flotyll okrętów liniowych z działami szesnasto- i osiemnastocalowymi. Uzgodniono górną granicę kalibru
głównych dział (piętnaście cali). Wyporność pancerników ograniczono do trzydziestu pięciu tysięcy ton, a za ideał
uznano uzbrojenie główne kalibru czternastu cali. Ograiczenia te miały objąć wszystkie (także budowane) okręty z
działami szesnastocalowymi. Tym spośród sygnatariuszy układu, którzy nie chcieli złomować budowanych jednostek na
pochylniach, dano możliwość przebudowy ich na lotniskowce. Brytyjczycy zrobili to już wcześniej ze swoim
"Furiousem". Budowa lotniskowców - jednostek póki co kompletnie nieznanych - wydawała się rozwiązaniem lepszym
od niekontrolowanego budowania okrętów liniowych. Każdy sygnatariusz układu mógł przebudować dwa znajdujące
się na pochylniach okręty liniowe na lotniskowce o maksymalnej wyporności do trzydziestu trzech tysięcy ton. Dla
lotniskowców budowanych od stępki przyjęto jako górną granicę wyporności dwadzieścia siedem tysięcy ton.
Maksymalną wyporność wszystkich lotniskowców w służbie ograniczono do stu trzydziestu pięciu tysięcy ton dla
Wielkiej Brytanii i USA, osiemdziesięciu jeden tysięcy ton dla Japonii i sześćdziesięciu tysięcy ton dla Francji i Włoch.

Układ Waszyngtoński powstrzymał wyścig między Japonią i Stanami Zjednoczonymi. Przed jego wejściem w życie obie
współzawodniczące floty zdołały zbudować ledwie pięć (z planowanych osiemnastu!) pancerników z
szesnastocalowymi działami. Były to japońskie "Mutsu" i "Nagato" oraz amerykańskie "Colorado", "Maryland" i "West
Virginia". Z nich tylko "Maryland" był gotowy do czasu zwołania wspomnianej konferencji (czwarty okręt - USS
"Washington" - stosownie do postanowień układu nie został już ukończony; jego kadłub posłużył za cel do ćwiczeń
artyleryjskich i próbnych bombardowań z powietrza w listopadzie 1924 roku). Okręty japońskie, nie różniące się od
amerykańskich odpowiedników wypornością ani uzbrojeniem, miały nad nimi znaczną przewagę prędkości (prawie
dwadzieścia siedem węzłów wobec dwudziestu jeden).

Zarówno Japonia jak i USA zaakceptowały rozwiązanie, przewidziane w Układzie Waszyngtońskim, dające możliwość
przebudowy niektórych spośród budowanych okrętów liniowych na lotniskowce. Japończycy zamierzali pierwotnie
zaniechać dalszej budowy "Kagi" i "Tosy", zaś na lotniskowce przebudować niedoszłe krążowniki liniowe "Amagi" i
"Akagi". Kiedy jednak kadłub "Amagi" został niemal kompletnie zniszczony w wielkim trzęsieniu ziemi w Tokio w dniu
1. września 1923 roku - zdecydowano się na przebudowę"Kagi" w miejsce utraconego okrętu. W rezultacie "Akagi" i
"Kaga" utworzyły Pierwszy Dywizjon Lotniskowców Połączonej Floty. Amerykańskimi odpowiednikami mlecznych sióstr
japońskich zostały ukończone w 1927 roku bliźniaczki "Lexington" i "Saratoga".
 
Brytyjczycy poszli inną drogą. W 1922 roku Royal Navy przodowała w rozwoju lotniskowców, mając trzy okręty
("Furious", "Argus" i "Eagle") przebudowane z innych jednostek oraz jeden ("Hermes") zbudowany od stępki. Poza nimi
na świecie istniały jeszcze tylko amerykański "Langley" (przebudowany w 1922 roku z transportowca "Jupiter") i
japoński "Hosho", lekki lotniskowiec zbudowany od stępki i ukończony w tym samym roku. Będąc na czele w obszarze
lotniskowców, Brytyjczycy postanowili wybudować dwa pancerniki z działami szesnastocalowymi, wg projektu
planowanych uprzednio krążowników liniowych, zmienionego stosownie do ograniczeń Traktatu Waszyngtońskiego.
Aby nie przekroczyć przyjętych limitów, drastycznie ograniczono długość kadłuba i moc siłowni. Całą artylerię główną
rozmieszczono w trzech potrójnych wieżach na dziobie, przed solidnie opancerzoną basztą pomostu bojowego.
Rufowa część kadłuba była po prostu brzydka - przypominała z grubsza ledwie ociosany pień. W rezultacie powstała
jedyna para okrętów liniowych z działami szesnastocalowymi, zbudowana na świecie po wejściu w życie Traktatu
Waszyngtońskiego i mieszcząca się w jego limitach: HMS "Nelson" i HMS "Rodney", każdy o wyporności 33.900 ton -
grubo poniżej limitu określonego w Układzie (35.000 ton) i maksymalnej prędkości zaledwie dwudziestu trzech węzłów.

Ponadto, by wypełnić przyznany im traktatowy limit wyporności lotniskowców, Brytyjczycy zdecydowali się
przebudować swoje lekkie krążowniki liniowe HMS "Courageous" i "Glorious". Lekki krążownik liniowy, ten namacalny
dowód obsesji admirała Lorda Fishera na punkcie prędkości, okazał się kompletnym niewypałem. Trafianie w cel przy
prędkościach powyżej trzydziestu węzłów i artylerii główneej złożonej ledwie z czterech dział - po dwa na dziobie i rufie
- okazało się rzeczą niemożliwą. Mimo to, pod koniec wojny, znaleziono dla tych okrętów inne zajęcie - miały pełnić
rolę flagowców dywizjonów lekkich krążowników. Artyleria tych ostatnich okazała się sprawniejsza od (zbyt) wielkich
dział obu dziwolągów (we flocie znanych, jako "Zakała" i "Wyjec"). Po przebudowie oba okręty stały się wreszcie
bardziej pożyteczne. Dostarczyły bowiem - wraz z przebudowanym i sprawdzonym wcześniej "Furiousem" - bezcennych
doświadczeń, wykorzystanych pod koniec czwartej dekady XX wieku przy projektowaniu prawdziwych brytyjskich
lotniskowców.
 
W latach 1920-25 nie tylko powstrzymano wymykający się spod kontroli wyścig zbrojeń morskich, ale także oczyszczono
(na niespotykaną dotąd skalę) floty wojenne z przestarzałych pancerników. Ofiarą wielkiej czystki padło nie mniej, jak
dziewięćdziesiąt predrednotów - w tym dwadzieścia dziewięć brytyjskich, dwadzieścia cztery amerykańskie, po
dwanaście francuskich i japońskich, dziewięć austrowęgierskich i cztery włoskie. Ich losy były różne: część sprzedano na
złom, część przeznaczono na ćwiczebne cele dla okrętowej artylerii, niektóre wreszcie zmieniono w jednostki szkolne
bądź pływające magazyny. Flotę brytyjską oczyszczono drastycznie także z drednotów. Do ewentualnej modernizacji i
dalszej służby przeznaczono ledwie dziesięć (!) z potężnej niegdyś armady Lorda Fishera. Do roku 1925 z listy floty
skreślono aż piętnaście drednotów brytyjskich: "Dreadnoughta", "Bellerophona", "Superba", "Temeraire",
"Collingwooda", "St. Vincent", "Colossusa", "Herculesa", "Neptune", "Conquerora", "Monarcha", "Oriona",
"Thunderera", "Erin" i "Agincourta". Ten sam los spotkał też ocalałe krążowniki liniowe pierwszej generacji:
"Indomitable", "Inflexible", "New Zealand", "Australię", "Liona" i "Princess Royal". "Canadę" zwrócono jej chilijskim
właścicielom. W latach 1925-32 skreślono z listy kolejnych osiem jednostek: "Ajaxa", "King George V", "Centuriona",
"Iron Duke", "Benbowa", "Emperor of India", "Marlborougha" i "Tigera".

Inne ofiary tamtych lat wśród pancerników - to austrowęgierski drednot "Tegetthoff" (pocięty na złom przez Włochów
w latach 1924-25), francuski drednot "France" typu "Courbet" (który rozbił się w sierpniu 1922 roku w zatoce Quiberon)
oraz zbędne już amerykańskie drednoty pierwszej generacji "Delaware", "North Dakota", "Florida" i "Utah" (ten ostatni
po wycofaniu ze służby i adaptacji na okręt-cel, doczekał drugiej wojny światowej, podczas której zginął w Pearl
Harbor).

Turecki "Sultan Selim" (dawny niemiecki "Goeben") przetrwał wojnę i pozostał w służbie, jako jedyny spośród
drednotów Państw Centralnych. Swego czasu był "solą w oku" admirałów flot Ententy, stanowiąc tzw. "fleet-in-being"
(obejmującą jeden [!] okręt). W styczniu 1918 roku okręt ten odniósł bardzo poważne uszkodzenia na minach i od
bomb lotniczych, a w sierpniu 1920 roku przyznany został Wielkiej Brytanii na mocy traktatu z Sevres, który położył
kres istnieniu imperium tureckiego. Układ ten został zakwestionowany przez Mustafę Kemala, tureckiego bohatera
narodowego i pierwszego Prezydenta Republiki Turcji, który w 1922 roku obalił sułtanat. W kolejnym traktacie,
podpisanym w szwajcarskiej Lozannie w 1923 roku, zezwolono Turcji na zatrzymanie "Sułtana Selima",
przemianowanego na "Yavuz". Okręt ten przeszedł około 1930 roku znaczną przebudowę i modernizację. Był najdłużej
pozostającym w służbie krążownikiem liniowym pierwszej generacji.
 
Wojna światowa najdrożej kosztowała Rosję, dodatkowo zrujnowaną rewolucją, zbrojną interwencją państw Ententy i
długotrwałą, wyczerpującą wojną domową. Cztery drednoty, które przetrwały wojnę ("Gangut", "Pietropawłowsk",
"Siewastopol" i Połtawa") służyły dalej pod znakami nowego państwa - Związku Sowieckiego - i pod nowymi nazwami:
"Oktiabr'skaja Riewolucija", "Marat", "Pariżskaja Kommuna" i Frunze". Ten ostatni padł w roku 1920 pastwą pożaru, a
w trzy lata później pocięto go na złom. "Cesarzowe" Floty Czarnomorskiej miały mniej szczęścia - "Impieratrica Marija"
wyleciała w powietrze w październiku 1916 roku wskutek wypadku; podniesiona z dna w dwa lata później, nie
nadawała się do jakiejkolwiek naprawy. "Impieratrica Jekatierina II" została w czerwcu 1918 roku, na rozkaz L.
Trockiego, zatopiona (pod nazwą "Swobodnaja Rossija") przed portem w Noworosyjsku, aby nie wpadła w ręce
Niemców, nacierających w szybkim tempie wzdłuż brzegów Morza Czarnego.

Najsmutniejszy był koniec "Impieratora Aleksandra III" - ostatniego drednota, na którego flagsztoku podniesiono
banderę Cesarskiej Marynarki Wojennej Rosji. Okręt ten został ukończony w marcu 1917 roku, po rewolucji
Kiereńskiego, i został przemianowany na "Wolę". Następnie pancernik przeszedł pod znak Białych i otrzymał kolejną
nazwę, "Gienierał Aleksiejew". Po klęsce Białych w 1920 roku okręt służył jako flagowiec sił morskich generała Wrangla.
W końcu drednot trafił do Bizerty, gdzie - wraz z matuzalemowym "Gieorgijem Pobiedonos'cem" - został internowany.
W dniu 29. października 1924 roku z flagsztoku dawnego "Impieratora" po raz ostatni spłynęła cesarska bandera. W
latach 1926-37 niezbyt szczęsny pancernik pocięto na złom.
 
W latach powojennych główne floty liniowe świata znacznie się zmniejszyły ilościowo - wyglądało to tak, jak gdyby ktoś
puścił wstecz film o ich rozwoju. Ostatnie akordy wojny światowej, powojenne wycofywanie okrętów z linii oraz
traktatowe ograniczenia wyścigu zbrojeń morskich doprowadziły pospołu do punktu zwrotnego w dziejach
pancerników jako klasy okrętów wojennych. Negocjatorom nie udało się wprawdzie zapobiec wybuchowi nowej wojny,
lecz przynajmniej nie dopuszczono do powrotu na arenę olbrzymich flot z czasów Fishera i Tirpitza.

W następnej wojnie walczyć będą raczej zespoły okrętów, niż całe floty. Zespoły te w dalszym ciągu opierać się będą o
pancerniki, te najlepsze podstawy dla morskiej artylerii, lecz te występować będą pojedynczo, parami lub trójkami, a
nie jak wcześniej w dziesiątkach sztuk.

Sukces układu podpisanego w Waszyngtonie ocenić należy przez porównanie stosunku sił flot drednotów w Bitwie
Jutlandzkiej (trzydzieści siedem brytyjskich przeciw dwudziestu siedmiu niemieckim) ze stosunkiem sił uczestników
bitwy w cieśninie Surigao w ponad 28 lat później (sześć pncerników amerykańskich przeciw dwóm japońskim).

Od końca trzeciej dekady ub. wieku stało się jasne, że dni pokoju i regulujących go politycznych układów i wojskowych
sojuszy są policzone. Wszak układ podpisany w Waszyngtonie nigdy nie był niczym więcej, niż li tylko wzajemnym
porozumieniem jego sygnatariuszy o redukcji zbrojeń morskich. Jedyną drogą do wymuszenia na stronach jego
przestrzegania była... wojna, czyli to, czemu układ ten w założeniu miał zapobiec. Następną dekadę ub. wieku (lata
trzydzieste) cechowało naginanie układu w przeróżne strony. Oficjalnie deklarowano ścisłe przestrzeganie przyjętych
postanowień, a potajemnie tu i tam pracowano nad ich złamaniem. W obszarze dużych jednostek nawodnych
rozsadzanie Układu Waszyngtońskiego zaczęło się w Niemczech. Za nimi podążyły: Japonia, Włochy, Francja i USA.
Wielka Brytania pozostała jedynym krajem do końca wiernym literze i duchowi tego traktatu. W obliczu kolejnej wojny
Albion stanie wobec przeciwników może mniej zasadniczych, ale lepiej uzbrojonych.
 

Niemcy, aż do dziesiątej rocznicy podpisania Traktatu Waszyngtońskiego,  zdawały się przestrzegać jego postanowień
co do siły ich powojennej floty. Zbudowano tam cztery lekkie krążowniki (wszystkie mieszczące się w ustanowionych
limitach) i w końcu nadszedł czas na budowę pierwszego, dozwolonego na mocy stosownego traktatu, ciężkiego
krążownika o wyporności dziesięciu tysięcy ton. Okręt ten, wodowany w maju 1931 roku, zaskoczył wszystkich swym
dotąd nie spotykanym (i zaiste godnym pancernika) uzbrojeniem w postaci sześciu dział jedenastocalowych,
rozmieszczonych w dwóch wieżach potrójnych. "Deutschland", pierwszy z serii nowych okrętów, dość lekceważąco
nazywanych w prasie brytyjskiej "kieszonkowymi" pancernikami - znacznie przeważał artylerią nad każdym klasycznym
krążownikiem, a rozwijając prędkość 26 węzłów, mógł bez trudu ujść każdemu (tak brytyjskiemu, jak francuskiemu)
pancernikowi. Brytyjczycy, mający w składzie floty m. in. trzy liniowe krążowniki, uzbrojone w piętnastocalowe działa -
przyjęli to spokojnie. Inaczej Francuzi, którzy póki co nie mieli żadnego okrętu szybszego ani silniejszego od
"Deutschlanda".
.
 
Brak ten został bardzo szybko nadrobiony. W 1932 roku położono we Francji stępki pod dwa krążowniki "Strasbourg" i
"Dunkerque". Zaliczały się one do zupełnie nowej generacji krążowników liniowych, do pewnego stopnia wzorowanej
na "Nelsonie" i "Rodneyu". Każdy z nowych okrętów francuskich uzbrojony został w osiem dział trzynastocalowych,
rozmieszczonych w dwóch poczwórnych wieżach, wbudowanych w pancerną cytadelę na dziobie. Poczwórna wieża
artyleryjska nie była bynajmniej dla Francuzów pierwszyzną - już wcześniej projektowali oni takie wieże dla dwóch
typów swych superdrednotów ("Normandie" i "Lyon"), których budowy zaniechano z chwilą wybuchu wojny światowej
w 1914 roku. Dla dodatkowej ochrony przed eksplozją amunicji, działa w wieżach zainstalowano parami, z pancerną
przegrodą pośrodku. Krążowniki francuskie miały dobre trzy węzły przewagi prędkości nad "Deutschland" i jej dwiema
"siostrzycami", tj. Admirałami "Scheerem" i "Grafem Spee", zwodowanymi w latach 1933/34. Z burtowym pancerzem
grubości do 9,75 cala, pięciocalowym pokładem pancernym i wieżami, opancerzonymi płytami grubości trzynastu cali,
nowe okręty francuskie stanowiły najlepiej opancerzone krążowniki liniowe swoich czasów. Nade wszystko -
"Strasbourg" i "Dunkerque" ze swą wypornością dwudziestu sześciu i pół tysiąca ton każdy mieściły się w limitach,
podczas gdy "kieszonkowce" niemieckie, mimo oficjalnie podawanej dla nich wyporności dziesięciu tysięcy ton, były w
rzeczywistości o 1700-2100 ton cięższe.
Admiral Graf Spee
Niemiecki pancernik kieszonkowy ADMIRAL GRAF SPEE.
.
 
Groźny precedens niemiecki bardzo szybko powtórzyli Japończycy (o czym zresztą w reszcie świata podówczas nie
wiedziano). W latach 1931/32 wojska japońskie brutalnie podbiły Mandżurię, a w maju roku 1933 władze Japonii
oznajmiły, że kraj występuje z Ligi Narodów. W październiku tegoż roku to samo zrobiły Niemcy, w których dziewięć
miesięcy wcześniej do władzy doszli naziści spod znaku NSDAP Hitlera. Konstruktorzy japońscy, mimo iż formalnie wciąż
respektowali ograniczenia Układu Waszyngtońskiego i jego londyńskiego przedłużenia z 1930 roku, potajemnie zaczęli
w 1934 roku prace nad projektem największych pancerników w całej historii flot. Olbrzymie te jednostki miały otrzymać
artylerię główną o kalibrze osiemnastu cali (a de facto 460 mm), potężne opancerzenie i kadłuby podzielone na wielką
ilość przedziałów wodoszczelnych; wszystko to razem spowodowało znaczne przekroczenie przez okręty granicy
sześćdziesięciu tysięcy ton. W ewentualnej akcji projektowane okręty miały radzić sobie z całymi eskadrami
najsilniejszych istniejących wówczas pancerników. Jakość miała przeważyć, i to znacznie, nad ilością. Ten budzący grozę
i uznanie zamysł wcale nie był tak zupełnie nowy - swego czasu przecież tak samo pomyślano "Dreadnoughta"!

Projektując jednak swoje giganty, Japończycy pominęli w kalkulacjach dwa (jakże istotne!) czynniki:

•   po pierwsze - zebrane dotąd doświadczenia wskazywały, iż ludzki błąd może (niezależnie od panujących na morzu
warunków atmosferycznych) zniweczyć nawet największą przewagę techniczną bądź ogniową nad przeciwnikiem;
•   po drugie - mimo teoretycznej możliwości budowania superpancerników, zdolnych poradzić sobie w akcji z
dowolnym przeciwnikiem, pojawienie się  l o t n i s k o w c a  wnosiło do wojny morskiej jako całości nowy, wciąż
jeszcze nie znany do końca element.

Superpancernik, raz wykryty przez rozpoznawcze maszyny z wrogiego lotniskowca, mógł być bez przerwy atakowany
przez całe chmary bombowców i samolotów torpedowych, i to w ogromnej odległości od najbliższej jednostki floty
wroga, wartej pocisków z jego dział. Na wielką ilość trafień torpedami w kadłub poniżej linii wodnej nie było rady
nawet dla jednostek najsilniejszych. Chociaż pokładowe lotnictwo szturmowe nie zdążyło okrzepnąć podczas wojny
światowej, to przecież ujawniło swój potencjał! Oto w lipcu 1921 roku, podczas sławnego pokazu, amerykański pilot płk
William "Billy" Mitchell w ciągu dziesięciu minut zatopił sześcioma tonowymi bombami dawny niemiecki drednot
starszej generacji - "Ostfriesland" (typu "Helgoland"), który wcześniej wytrzymał osiemdziesiąt trafień mniejszymi
bombami.

Wobec nieustannych ataków odpowiednio licznych formacji powietrznych wroga żaden pancernik nie mógł liczyć na
przetrwanie.
 
Admirał Isoroku Yamamoto (1884-1943) - naczelny dowódca japońskiej Połączonej Floty i wielki orędownik
pancerników - był równie gorącym zwolennikiem lotniskowców. Nikt na świecie nie wierzył w potencjał lotniskowca
bardziej, niż on; nikt nie zbudował w latach trzydziestych więcej lotniskowców, niż Japończycy. W sumie powstało ich
siedem. Fortuna bywa kapryśna: jej zrządzeniem  zmasowanym atakom lotnictwa pokładowego w kolejnej wojnie  
ulegną - jako jedyne pancerniki - oba olbrzymy, w których Yamamoto pokładał tyle nadziei. Samo tylko przygotowanie
planów tych okrętów odbyło się w dwudziestu trzech etapach i zajęło trzy lata. W 1937 roku prace projektowe
ukończono, a po dalszych trzech latach zwodowano kadłuby dwóch pierwszych pancerników tego typu: "Yamato" (w
sierpniu 1940 roku w Kure) i "Musashi" (w listopadzie 1940 roku w Nagasaki).

Wielki wysiłek całego narodu, włożony w projekt i budowę flotylli pancernych gigantów, przyniósłby zapewne znacznie
więcej pożytku, gdyby zamiast nich zbudowano z pół tuzina lotniskowców. Największy sukces adm. Yamamoto i jego
kolegów - atak na Pearl Harbor w grudniu 1941 roku - będzie wprawdzie polegał na zniesieniu (jednym uderzeniem z
powietrza!) przewagi ogniowej USN na Pacyfiku, jednak strategia dalszych działań Japończyków będzie po staremu
dążeniem do rozstrzygnięcia wojny w jednej generalnej bitwie flot liniowych, w której ich pancerniki odniosą
zwycięstwo. Przypomina to działania jakiegoś nawiedzonego "geniusza", który najpierw uzbraja kawalerię w pistolety
maszynowe, a potem posyła ją do konnej szarży na wroga.
Battleship NAGATO
Japoński pancernik YAMATO w końcowej fazie budowy.
 
Kiedy Japończycy rozpoczynali prace przy budowie swoich gigantów, szybszy obrót przybrały też sprawy w Europie. W
październiku 1940 roku w faszystowskich Włoszech przystąpiono do wielkiej modernizacji dwóch pancerników - "Conte
di Cavour" i "Giulio Cesare" - która miała potrwać cztery lata. 28. października 1934 roku położono stępki pod dwa
nowe okręty, mieszczące się w limitach Układu Waszyngtońskiego uzbrojeniem, a przekraczające je wypornością. Gdy
pancerniki, nazwane "Littorio" i "Vittorio Veneto", zostały latem 1937 roku zwodowane - wszystkie traktatowe
ograniczenia już wygasły. Okazało się, że oba nowe okręty mają po czterdzieści jeden tysięcy ton wyporności, każdy
uzbrojony jest w dziewięć dział piętnastocalowych w trzech potrójnych wieżach i rozwija prędkość dwudziestu ośmiu
węzłów. "Vittorio Veneto" był gotów w kwietniu, a "Littorio" w maju 1940 roku, żaden z nich jednak nie wszedł do linii
przed sierpniem tegoż roku.
Battleship Vittorio Veneto
Włoski pancernik VITTORIO VENETO.
.
 
Francuzi odpowiedzieli na nowe wyzwanie śródziemnomorskich konkurentów, kładąc stępki pod dwa własne
pancerniki z działami piętnastocalowymi. Mieli już doświadczenia, zebrane w czasie prac nad krążownikami liniowymi.
Ich nowe okręty, nazwane "Richelieu" i "Jean Bart", otrzymały - podobnie jak wspomniane krążowniki - główną
artylerię rozmieszczoną w dwóch wieżach poczwórnych; każdy z nich był ponadto o dwa węzły szybszy od włoskich
rywali. Przewagę tę uzyskano grupując całą artylerię główną na dziobie i eliminując w ten sposób wieże rufowe; w ten
sposób nie trzeba było ani osłabiać opancerzenia, ani przekraczać limitu trzydziestu pięciu tysięcy ton wyporności.
Battleship RICHELIEU
Francuski pancernik RICHELIEU.
 
Niemiecka Kriegsmarine, odradzająca się w szybkim tempie, otrzymała w 1939 roku dwie nowe, wartościowe jednostki.
Były to "Scharnhorst" i "Gneisenau", rozpoczęte w 1935 roku i gotowe o dobry rok przed "włochami" i "francuzami".
Nowe okręty, nazywane krążownikami liniowymi o wyporności po dwadzieścia sześć tysięcy ton, były w rzeczywistości
małymi pancernikami o wyporności o sześć tysięcy ton większej, rozwijającymi prędkość trzydziestu jeden i pół węzła i
najlepiej (w stosunku do swych rozmiarów) opancerzonymi okrętami liniowymi, jakie kiedykolwiek dotąd zbudowano:
miały pancerz burtowy o grubości do trzynastu cali, wieże chronione były płytami dwunastocalowymi, a pokłady
pancerne miały do sześciu cali grubości. Wielką prędkość i wspaniałe opancerzenie zapewniono tym okrętom kosztem
uzbrojenia; ich główna artyleria obejmowała po dziewięć dział kalibru zaledwie jedenastu cali. Obie jednostki bardzo
prędko były gotowe - powstały bowiem w oparciu o zmodyfikowany projekt wcześniejszych okrętów typu
"Deutschland" (dodano im po jednej potrójnej wieży na dziobie). Były groźne i wspaniałe, a piękne ich sylwety zyskały
jeszcze, gdy wkrótce po wejściu obu okrętów do linii proste ich dziobnice zastąpiono kliprowymi.
 
Równie znakomicie wyglądały pierwsze (i jedyne) "pełnokrwiste" pancerniki Kriegsmarine, pod które stępki położono
na pochylniach w Hamburgu i Wilhelmshaven latem 1936 roku. Co ważniejsze - "Bismarck" i "Tirpitz" miały
opancerzenie nie do przebicia. Mimo jednak swej prędkości - każdy rozwijał po trzydzieści węzłów - i artylerii złożonej z
ośmiu dział kalibru trzydzieści osiem centymetrów, okręty te były znacznie mniej nowatorskie od "Scharnhorstów".
Stanowiły w zasadzie powiększoną wersję starego typu "Baden" z czasów wojny światowej i miały co najmniej jedną
(wielką!) wadę - linie łączności stanowiska kierowania ogniem artylerii nie zostały bezpiecznie poprowadzone pod
pokładem pancernym. Oba pancerniki stanowiły jednak poważne zagrożenie dla Albionu i jego panowania nad
morzami. Brytyjczykom wcale nie było do śmiechu, choć dworowano sobie na Wyspach z dat wodowania obu okrętów
(Walentynki i Prima  Aprilis 1939 roku). Pamiętny "Goeben", samym swoim istnieniem straszący sztabowców flot
Ententy podczas wojny światowej będzie niczym w porównaniu do "Tirpitza", który spełni taką samą rolę w kolejnej
wojnie, a pancernik ten wywrze swój wpływ (pozostając w bazie!) na  k a ż d ą  decyzję Sprzymierzonych, aż do dnia
swego zniszczenia w listopadzie 1944 roku.
 
 
Reakcja Brytyjczyków na morskie zagrożenia hamowana była przez naciski polityczne na przestrzeganie postanowień
Traktatów z Waszyngtonu i Londynu oraz zapomnianych nieco ideałów wyporności (trzydzieści pięć tysięcy ton) i
kalibru głównej artylerii (czternaście cali). Kiedy w 1934 roku rozpoczęto prace przy kolejnej generacji pancerników
brytyjskich, postanowiono - wzorem Francuzów - zainstalować na nich poczwórne wieże artylerii. Dałoby to w sumie po
dwanaście dział czternastocalowych, lecz okazało się, że w ten sposób, utrzymując odpowiednie opancerzenie,
przekroczy się (i to znacznie) limit wyporności. Postanowiono więc zainstalować na każdym z nowych okrętów zamiast
poczwórnej - podwójną wieżę "B", co dawało prawie siedemset ton oszczędności. Zmiana ta wymagała czasu, przez co
stępkę pod pierwszy z nowych okrętów (HMS "King George V") położono dopiero w styczniu 1937 roku, a ukończono go
w październiku 1940 roku. Z pozostałych jednostek tego typu - HMSS "Prince of Wales", "Duke of York", "Anson" i
"Howe" - tylko "Księcia Walii" zwodowano we wrześniu 1939 roku, wraz z wybuchem drugiej wojny światowej. Obok
dobrze rozplanowanego opancerzenia najciekawszą cechą nowych okrętów były uniwersalne działa kalibru 5,25 cala
instalowane w podwójnych wieżach, po osiem na każdym okręcie. Działą te przydatne były tak w walce z samolotami,
jak i w akcji przeciw zwykłym celom morskim.
 
 
Kombinacja trzydziestu pięciu tysięcy ton wyporności i szesnastocalowej artylerii głównej wcale nie była "niemożliwa"
-  pokazali to całemu światu Amerykanie. Stało się to jednak niestety dopiero w momencie, kiedy rzecz straciła swe
dawne znaczenie dla wszystkich z wyjątkiem Brytyjczyków. W roku 1937 zamówiono dla US Navy dwa pancerniki - USS
"North Carolina" i USS "Washington". Były to pierwsze jej nowe okręty liniowe od czasu pancerników typu "Colorado".
Każdy z nich miał trzydzieści pięć tysięcy ton wyporności, rozwijał prędkość dwudziestu ośmiu węzłów i uzbrojony był w
dziewięć dział szesnastocalowych, rozmieszczonych w trzech wieżach potrójnych. Następne okręty - typu "South
Dakota" - rozpoczęte w 1938 roku, powstały zasadniczo w oparciu o ten sam projekt, lecz miały nieco krótsze kadłuby,
co poprawiało ich właściwości manewrowe. W 1939 roku rozpoczęto w USA budowę dwóch pierwszych okrętów
wspaniałego typu "Iowa", uzbrojonych w taką samą jak poprzedniczki artylerię główną i średnią, lecz ze znacznie
wzmocnioną artylerią przeciwlotniczą.

Największą niewiadomą dla pancerników i krążowników liniowych, szykujących się do nowej wojny w 1939 roku, była
obrona przed atakami lotniczymi - tak z lądu, jak i z lotniskowców. Wkrótce miało się okazać, jak bardzo błędne było
założenie, że

                         okręt liniowy poradzi sobie z atakiem z powietrza własnymi siłami;

                                                              brak wsparcia lotniczego oznaczał bowiem szybką i nieuchronną klęskę.
 
 
Wojciech M Wachniewski, Słupsk

Materiał ilustracyjny pochodzi ze zbiorów FACTA NAUTICA.
       
         
Opublikowano 11 sierpnia 2019 roku
______________________________________________________________________________________
- FACTA NAUTICA -
dr Piotr Mierzejewski
od 2003
 
 
Facta Nautica - Internetowy Magazyn Nautologiczny
 
         
           
 
Sztandary haftowane Warszawa
 
     
Historia
floty niemieckiej
 
BLÜCHER
 
ORP ORZEŁ
 
QUEEN MARY
 
Titanic
TITANIC
 
Viribus Unitis
Nadaję ci imię ...
 
KRONPRINZESSIN
CECILIE
 
STEFAN BATORY