INTERNETOWY MAGAZYN  NAUTOLOGICZNY
Facta Nautica; Internetowy Magazyn Nautologiczny.
   
>> |||  -     MARYNARKA HANDLOWA    -     OKRĘTY     -     STATKI     -     WRAKI     -      MARYNARKA WOJENNA    - ||| <<
Z Marynarskiego Archiwum Andrzeja Patro
     
     
DROBNICOWCE
     
Rzeczpospolita Polska
Hosting by Aabaco Web Hosting
m/s JÓZEF CONRAD
Uwięziony w wietnamskim porcie Hajfong, zbombardowany przez
Amerykanów i odprowadzony potem na złom do Hongkongu
przez polski holownik KORAL w 1973  roku
Wspomnienia Marka Sarby przedstawiają  Andrzej Patro i Piotr Mierzejewski
 
 
 
M/s JÓZEF CONRAD wchodzi do portu w Dunkierce. Jego bliźniakami były m/s KOCHANOWSKI i m/s WYSPIAŃSKI.
Pocztówka wydana przez firmę Estel. Archiwum Andrzeja Patro.
-
 
Strona poświęcona relacjom Marka Sarby (U.S.A.), malarza marynisty, który w roku 1973 brał udział
- jako członek załogi holownika KORAL - w pracach zabezpieczających i holowniczych wraku m/s JÓZEF CONRAD.
       
----------Marek Sarba, mieszkający obecnie w jednym z
miast na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych,
teraz popularny malarz marynista, kiedyś marynarz PRO i
PŻM, nadesłał Andrzejowi Patro niezwykle ciekawą
korespondencję, tyczącą m/s
JÓZEF CONRAD. Statek ten
20 grudnia 1972 roku padł w wietnamskim porcie Hajfong
ofiarą bomb amerykańskiego lotnictwa. Ówczesny
przełożony Marka Sarby, Wojciech Babiński, dyrektor
naczelny PRO w latach 1971-1982, tak pisał:
"Pierwsza
bomba dużego kalibru zmiotła szalupę, w następnym
ułamku sekundy przebiła poszycie pokładu łodziowego i
wpadła do pomieszczeń załogowych, gdzie eksplodowała.
(...). Niespodziewany atak zaskoczył całą załogę pogrążoną
we śnie. Eksplozja wznieciła pożar, który podsycany silnymi
podmuchami wiatru ogarnął kabiny. Zniszczone zostały
agregaty, co uniemożliwiło podjęcie natychmiastowej akcji
gaśniczej. Szybko rozprzestrzeniający się ogień ogarnął
również wyższe pokłady, w tym sterówkę. W około
dwadzieścia minut po pierwszym ataku płonący statek
został ponownie zaatakowany dwoma bombami.Jedna
spadła z prawej strony statku, eksplodując tuż przy burcie
niedaleko rufy."
Marek Sarba, zwany Józefem Conradem marynistyki,
świadek ostatnich dni m/s JÓZEF CONRAD.
Źródło: sarba.com.
-
--------
---------Powody ataku amerykańskich samolotów na polski statek w porcie Hajfong, głównym porcie Wietnamu
(wietnamska pisownia - Hai Phong), leżącym w delcie Rzeki Czerwonej nad Zatoką Tonkijską dyskutowane są od lat i
obrosły różnorodnymi legendami. Komunistyczna polska prasa na czele z miesięcznikiem MORZE, opisywała bardzo
ogólnikowo ten temat wybielając wietnamski rząd i obarczając całą winą Amerykanów za zaistniałą sytuację.
-
--------Jeden z nas (Andrzej Patro), marynarz wiele lat
pływający na statkach PLO, poznał od starszych kolegów
kilka szczegółów tyczących okoliczności zbombardowania

JÓZEFA CONRADA
. Przekazywali oni relacje zasłyszane od
członków ostatniej załogi statku. Jedni twierdzili, że nasza
jednostka przewoziła broń dla armii Wietnamu i dlatego
została zaatakowana, gdyż Amerykanie o tym wiedzieli, z
kolei inni uważali, iż
JÓZEFA CONRADA zbombardowano
przypadkiem, gdyż przy jego burcie cumowały wietnamskie
barki i dżonki, ostrzeliwujące amerykańskie samoloty i to
właśnie one były rzeczywistym celem nalotu. Warto
zaznaczyć, że w Hajfongu stały wówczas od wielu miesięcy
jeszcze dwa inne polskie statki,
KILIŃSKI i MONIUSZKO,
których Amerykanie nawet nie próbowali atakować.

------Druga z przedstawionych wersji zgodna jest z opinią
Marka Sarby, członka załogi polskiego holownika
KORAL,
która przygotowywała podziurawiony i wypalony kadłub
JÓZEFA CONRADA do przeholowania na złom do
Hongkongu.

------Sarba napisał (zachowujemy oryginalną składnię i
pisownię):
"W Pańskim zasięgu znalazła się historia
JÓZEFA CONRADA z PLO zbombardowanego w Hai Phong
Vietnam. Otóż byłem tam na
KORALU wydobywając go i
odprowadzając do Hong Kong na złom. Z tej okazji
niedawno namalowałem obraz,poświęcony temu, na którym
jest ujęty
(reprodukcję obrazu można zobaczyć tutaj ,
przyp. Facta Nautica
), tak wyglądał po raz ostatni. Rzecz
którą nikt nigdy nie pokazał i jest nie znana. Zawsze
ciekawie widzę w różnych artykułach publikowanych  o
CONRADZIE, w których nikt nigdy nie napisał dlaczego
naprawdę
CONRAD zatonął, cóż to była tajemnica w
tamtych latach”
(Korepondencja do Andrzeja Patro  dnia 7
JÓZEF CONRAD w roku 1963 podczas zaladunku
w niezidentyfikowanym porcie.
Autor fotografii nieznany. Archiwum Andrzeja Patro.

.
czerwca 2015 r.).
 
-------Dalej Sarba pisze: "Wracając do CONRADA, ta cała akcja była owiana tajemnicą, my byliśmy zobowiązani do
milczenia. Nawet nie wyszliśmy prosto do Vietnamu tylko skierowano nas do Kanady po dwa statki do przeholowania na
złom do Hiszpanii. Jedno z typowych holowań tego czasu. Zameldowaliśmy się w Quebec do holowania 27 Czerwca 1973
roku. Nie pamiętam ile trzeba było dokładnie na przejście luzem na jednym silniku (robiliśmy ekonomicznie gdzieś 12
knots) z Gdyni, zakładam poniżej 14 dni. Wyszliśmy z Quebec 29 czerwca 1973. 30 czerwca na Zatoce Świętego
Wawrzyńca przekazaliśmy nasze statki
JOHN P. REISS i prom kolejowo pasażerski CITY OF SAGANAW dla
JANTARA". (...). 27 sierpnia CONRAD był naszą własnością (PRO) w Vietnamie. 2 Października 1973 oddaliśmy
CONRADA w Hong Kongu po zakończonych pracach ratowniczych w Vietnamie.”
-
M/s JÓZEF CONRAD w niezidentyfikowanym porcie. Autor fotografii nieznany.
Statek powstał w jugosłowiańskiej stoczni Brogradiliste 3-Maj w Rijece pod numerem budowy 480.
Wodowany 4 marca 1961 r. Podniósł polską banderę 10 listopada 1961 r.
Archiwum Andrzeja Patro.
-
--------Znamienne, że Sarba potwierdza wersję z barkami Wietkongu (wiet. Việt Cộng), partyzantów Narodowego Frontu
Wyzwolenia Wietnamu Południowego, cumującymi przy burcie
JÓZEFA CONRADA. Jego zdaniem, na burcie jednej z
barek mogła znajdować się amunicja i jej wybuch przyczynił się do osadzenia polskiego  statku na dnie. Na pytanie
Andrzeja Patro, czy w ładowniach statku znajdował się jakiś ładunek, Sarba odpowiedział:

--------"Panie Andrzeju ładownie były puste zalane wodą oczywiście i w jednej pływał mocznik w workach. Praca była nie
ciekawa, tropik, długie godziny gdyż chcieliśmy zdążyć na święta do Gdyni co się nie udało zresztą. Kilkunastu z nas
wycieńczyło się zdrowo z odwodnienia kończąc w szpitalu razem ze mną, ale to na krótko i z powrotem do pracy. Statek
załataliśmy i postawiliśmy na powierzchnię. Wokół nie było za przyjemnie. Pracowaliśmy pod okiem Viet-Kong wojska.
Mieliśmy jednego albo dwóch na pokładzie z Kałasznikami na sznurkach, ale się powiodło i statek odholowaliśmy, do
Hong Kongu. Został on sprzedany do tego samego właściciela co kupił starego
BATOREGO. Wody wokół były jeszcze
zaśmiecone minami, cóż wojna. Wracając do
CONRADA to odkryliśmy że statek zatopiła dziura na rufie, po drugim
ataku. Była ogromna 4 m na 7 m, szalupą bez problemu można było w nią  wjechać, masa pracy żeby ją zakleić,
cement, stal itd. Ta dziura została zrobiona przez wybuch vietnamskiej barki przywiązanej do prawej burty pod rufą.
Statek był pusty i barka chowała się pod nawisem rufy (częściowo). Barka miała stanowisko przeciwlotnicze i grzała z
pod rufy
CONRADA. Na barce była amunicja i paliwo gdzie podchodziły wojskowe jednostki Vietnamskie do
uzupełnienia. Prąd do zasilania barki był podany kablem z
CONRADA. Kabel był przyłączony do szyn rozdzielczych
rozruszniki kontrolne wind pokładowych w rufowym “Masthouse” dla ładowni 4 i 5. Ja odłączałem kawałek już odciętego  
kabla z szyn. Dziwię się, że kapitan
CONRADA zgodził się na takie rzeczy, prawdopodobnie musiał. Gdy myśliwiec
amerykański odpalił rakietę w najcieńsze miejsce rufy z małej wysokości, przebił kadłub zaraz ponad łożyskiem
wyjściowym wału śrubowego no i barka wyleciała w powietrze robiąc ogromną dziurę na rufie.
CONRAD osiadł po zalaniu
ładowni. Przesyłam panu kilka zdjęć częściowo widocznej dziury, na jednym członek załogi siedzi na wygiętym poszyciu.
Aparaty fotograficzne nam zabrano i zaplombowano, ale jeden był schowany i parę zdjęć przetrwało. Możliwie, że dżonki
też się chowały i strzelały ale ja wiem tylko to co, się dowiedziałem osobiście. Mówiono, że po odciągnięciu ta barka
paliła się jeszcze bardzo długo na przeciwległym brzegu. Cóż tak wygląda kawałek historii. Do domu wróciliśmy po wielu
dodatkowych “po drodze” holowaniach 5 lutego 1974 roku. To parę słów o
CONRADZIE."

-
M/s JÓZEF CONRAD płonie przy nabrzeżu w Hajfongu, prawdopodobnie po trafieniu pierwszą bombą.
Strzałka wskazuje flos wiszący na bomie ładunkowym, co potwierdza wcześniej opublikowaną przez nas
informację,
że przed nalotem trwało malowanie prawej burty statku w rejonie dziobu.
Autor fotografii nieznany. Archiwum Andrzeja Patro.
-
 
------- Główna faza akcji ratunkowej załogi holownika KORAL była prowadzona po wyprowadzeniu statku z portu Hajfong
przez polskich ratowników na rzekę, gdzie
JÓZEF CONRAD stanął na kotwicy. Ratownicy z KORALA zostali zmuszeni  
przez władze portu, aby wyciągnąć statek  na rzekę i tam dalej prowadzili pracę nad uszczelnieniem wraku pod czujną
strażą wartowników wietnamskich z kałachami na sznurkach. Tak to Sarba w korespondencji z dnia 18 czerwca 2015
roku opisuje:

--------"Panie Andrzeju wszystko na zdjęciach to jest Hai Phong, my pracowaliśmy w fazach. Trzeba było podnieść  
(wrak, przyp. Facta Nautica), zmieniać trym (tj. zmieniać, wyrównywać przechyły, zanurzenie kadłuba, przyp. Facta
Nautica)
żeby załatać tą ogromną wyrwę na rufie. Pracowaliśmy na otwartej wodzie na rzece, a nie w porcie. CONRAD
był zatopiony dwa razy. Pierwszy raz gdy został zbombardowany, a drugi raz my go posadziliśmy na mieliźnie zatapiając
go specjalnie gdy mieliśmy tajfun. Poważnym problemem było trzymanie
CONRADA na solidnej pozycji i CONRAD stał
na swoich dwóch kotwicach, oraz my przy burcie (widać nas na zdjęciu)."
-
Na żądanie Wietnamczyków statek odholowano z portu na rzekę i tam zakotwiczono na czas prac zabezpieczających. Zdjęcie
po rzuceniu prawej kotwicy, lewa jeszcze jest w kluzie. Widać linę holowniczą KORALA oraz członków jego załogi na dziobie.
Fotografia ze zbiorów Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
-
--------"Transport materiałów pomp, sprzętu technicznego odbywał się przy użyciu naszych urządzeń pokładowych.
Pojawiła się konieczność operowania kotwicami
CONRADA. Rzucić było można, ale podnieść to już była inna sprawa.
Używając nasz bom i kabestany było to do wykonania, ale ogromnie pracochłonne i wymagało dużo czasu i wysiłku w
warunkach tropikalnych. Zbadaliśmy możliwość używania windy kotwicznej
CONRADA. My mieliśmy system 220V prądu
stałego, a Conrad 380V 3 fazy prądu zmiennego. Przyjrzałem się na możliwość przerzucenia naszego silnika z jednego z
kabestanów i zamontowania na
CONRADZIE. Przy pomocy mechaników dorobiliśmy redukcje i tak zrobiliśmy. Zasilanie
silnika poprowadziłem kablami spawalniczymi z
KORALA i PRACOWAŁO to DOBRZE !!!! Podnosiliśmy kotwicę CONRADA
jego własną windą i naszym silnikiem. Na zdjęciu ostatnim przemieszczamy
CONRADA na rzece, lewa kotwica gotowa
do rzucenia w prawej kluzie widoczny nasz hol.”
Nadbudówka m/s JÓZEF CONRAD - wygląd po zbombardowaniu i pożarze.
Fotografia PRO w Archiwum Andrzeja Patro.
-
 
Szkic wypalonej nadbudówki, wykonany najprawdopodobniej  przez Wojciecha Babińskiego,
ówczesnego dyrektora naczelnego (1971-1981) Polskiego Ratownictwa Okrętowego.
Rysunek z Archiwum Andrzeja Patro.
-
Marynarz z KORALA siedzący na wygiętym poszyciu przy dziurze w kadłubie JÓZEFA CONRADA, a obok stoi KORAL.
Fotografia ze zbiorów Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
-
Poszarpane blachy poszycia kadłuba przy rufie JÓZEFA CONRADA.
Fotografia ze zbiorów Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
-
Poszarpane blachy poszycia kadłuba przy rufie JÓZEFA CONRADA.
Fotografia ze zbiorów Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
-
 
 
---------W tym tragicznym wydarzeniu najważniejsze jest chyba pytanie, dlaczego armatorzy statków, które zostały
uwięzione w wietnamskim porcie, nie zdecydowali się na wydanie polecenia opuszczenia portu na czas? Czyżby
armatorzy liczyli na to, że jakoś to się uda, albo oczekiwali na wysokie odszkodowanie w przypadku utraty swoich
jednostek, a bezpieczeństwo załóg nie miało tu większego znaczenia? Amerykanie dali wszystkim statkom trzy dni
czasu na opuszczenie Hajfongu, ale wszystkie jednostki tę informację zlekceważyły, zaś po trzech dniach podejście do
portu zostało podobno przez Amerykanów zaminowane na dobre.

---------Michał Lipka opublikował 13 czerwca 2013 r. na portalu historia.trójmiasto.pl interesujący artykuł na temat
zatopienia
JÓZEFA CONRADA. Tekst tego autora przedstawia sprawę statku w nowym świetle, ale jednak nie wyjaśnia
do końca powodu, dlaczego nowoczesny drobnicowiec PLO został zbombardowany  przez Amerykanów w wietnamskim
porcie. Oto fragmenty jego opracowania:

------"JÓZEF CONRAD do portu w Hajfongu wszedł 31 maja 1972 roku. Co szczególnie ciekawe, według niektórych
źródeł amerykańskich podejście do portu w tym czasie było już zaminowane, więc albo polskiej jednostce sprzyjało duże
szczęście, albo informacje o minowaniu nie były do końca prawdziwe. Po zacumowaniu
JÓZEF CONRAD w dość krótkim
czasie został zatrzymany w porcie. Dlaczego? Można tu podać jedną z krążących wśród załóg opinii, iż władze
wietnamskie za "pomocą" polskich statków (oprócz
CONRADA w porcie znajdowały się jeszcze MONIUSZKO i
KILIŃSKI) chciały "obronić" port. Jak słusznie twierdziły władze PLO, Polska nie brała oficjalnie udziału w konflikcie, stąd
też zaatakowanie i uszkodzenie jej statków mogło stawić Amerykanów w dość problematycznej sytuacji (choć trzeba tu
zaznaczyć, że przed całkowitą blokadą portu władze amerykańskie dały polskim statkom trzy dni na jego opuszczenie, z
czego Polacy jednak nie skorzystali). Fakt faktem, iż przez pierwszy okres, mimo intensywnych bombardowań
okolicznych terenów, wykonywanych przez amerykańskie samoloty, rejon samego portu był niezwykle spokojny. Niestety
sytuacja niebawem miała ulec zmianie."

--------"W ramach operacji Linebacker nad portem w Hajfongu pojawiły się amerykańskie samoloty, które za swój cel
obrały m.in. polskie jednostki. W tym czasie na
JÓZEFIE CONRADZIE, opuszczonym przez większość załogi, którą
skierowano do kraju, znajdowało się 28 osób. Atak był dla nich całkowitym zaskoczeniem. O godz. 4:40 w polski statek
trafia pierwsza bomba, a w dziesięć minut później druga. Na
CONRADZIE szybko wybucha silny pożar, na opanowanie
którego ruszyła załoga i wietnamscy strażacy. Priorytetem dla nich było niedopuszczenie ognia do zbiorników z paliwem,
gdyż ich wybuch niewątpliwie ostatecznie przypieczętowałby los statku. Tuż po godzinie 5 koło burty wybucha jeszcze
jedna bomba. Nadal płonący i uszkodzony statek zrywa się z cum i osiada na dnie portu. Niestety atak pociągnął za
sobą śmierć czterech członków załogi: trzeciego oficera Stanisława Maliszewskiego, trzeciego mechanika Adama
Kaczorowskiego, stewarda Kazimierza Girtlera i starszego marynarza Romana Dudka (ten ostatni zmarł w szpitalu w
wyniku odniesionych ran). Dodatkowo trzech członków załogi zostało ciężko rannych."
-
--------"Na pomoc polskiej jednostce ruszyli marynarze z cumującego najbliżej radzieckiego statku DIWNOGORSK.
Ocalałych marynarzy niebawem przetransportowano do Polski. Powstało pytanie co zrobić z wrakiem (podejrzewano
wtedy, że statek jest w katastrofalnym stanie) tym bardziej, że władze wietnamskie zwróciły się do polskiego armatora
z żądaniem usunięcia jego własności. W celu dokonania wizji lokalnej na miejsce tragedii udała się delegacja Polskiego
Ratownictwa Okrętowego, by na miejscu określić stan zniszczeń i ustalić ewentualne dalsze kroki. W Wietnamie
okazało się, że wbrew poprzednim opiniom statek nie osiadł całkowicie na dnie i zachował minimalny zapas pływalności.
Stwierdzono jednak silne uszkodzenia mostka i części mieszkalnej, których nie opłacało się już remontować.
Postanowiono zatem uszczelnić statek i sprzedać go na złom."

--------"W tym czasie trwała również dyplomatyczna batalia między Wietnamem a Polską, gdyż strona wietnamska
domagała się wysokich opłat za akcję ratowniczą przeprowadzaną przez swoich strażaków. Ostatecznie wszystkie
żądania finansowe zostały przez polski rząd odrzucone. Ostatecznie po dokonaniu niezbędnych napraw i załatwieniu
wszystkich formalności 2 października 1973 roku
JÓZEF CONRAD przybył do stoczni złomowej w Hongkongu. W tym
czasie w Polsce rozpętała się silna akcja propagandowa przeciwko morderczym imperialistom, mordującym z zimną
krwią niewinnych polskich marynarzy. O to dlaczego wysłano statek w rejon wojny, zdając sobie doskonale sprawę z
grożącego niebezpieczeństwa, ani dlaczego mimo otrzymania od Amerykanów czasu na opuszczenie portu, polskie
statki z niego nie wypłynęły, nikt oczywiście nie pytał... Ofiary nalotu pośmiertnie zostały odznaczone Krzyżami
Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski."

-------O kulisach operacji usunięcia wraku statku z wietnamskiego portu napisał w 2005 roku wspomniany już dyrektor
naczelny PRO, Wojciech Babiński:
"W czasie prac przy oględzinach, po złożeniu wizyt u władz miejscowych okazało się,
że ratujący po bombardowaniu wystąpili z wysokimi roszczeniami za akcję gaszenia statku i jego ratowanie.
Kilkudniowe rozmowy delegacji polskiej z Wietnamczykami doprowadziły do odrzucenia wszystkich roszczeń z tego
tytułu. Natomiast zapewniono, że statek zostanie wyprowadzony z terenu portu tak szybko, jak to praktycznie będzie
możliwe. Po powrocie delegacji do kraju i rozmowach między PLO i PRO podpisaniu umowę o wydobyciu
JÓZEFA
CONRADA
. Na mocy tej umowy wynagrodzeniem za prace wydobywcze zabezpieczające i holowanie będzie przelane
prawo własności z PLO do PRO statku
JÓZEF CONRAD w stanie aktualnym".

-------- Po niezbędnych przygotowaniach zakończonych sukcesem KORAL odprowadził wrak na złom do Hongkongu.
Ostatecznie statek został złomowany w porcie Kaohsiung na Taiwanie w 1974 roku.  

--------Staraliśmy się tutaj wyjaśnić choć w niewielkiej części przyczynę zatopienia w wietnamskim porcie
nowoczesnego drobnicowca PLO
JÓZEF CONRAD. Statek, który miał zaledwie 10 lat został oddany na złom, przecież to
nie jest normalne. Według nas pełną odpowiedzialność za śmierć kilku członków załogi i utratę jednostki ponosi
armator, bo to on podejmował takie, a nie inne decyzje. Władze portu w Hajfongu cwaniacko wystawiły nasz statek na
ostrzał amerykańskich myśliwców, kryjąc przy burcie
JÓZEFA CONRADA barkę z artylerią przeciwlotniczą i liczyły na to,
że polskich statków Amerykanie nie zaatakują. A przecież w 1968 roku Amerykanie zatopili w tym samym porcie
radziecki statek m/s
PERESLAVL ZALESSKIY i polski armator mógł i powinien podobną sytuację brać pod rozwagę.

----------Członkowie załogi statku Ci, co polegli i Ci co przeżyli nie mieli żadnego wpływu na rozwój wypadków.
Powód, dla którego amerykańskie myśliwce upatrzyły sobie właśnie
CONRADA i dwukrotnie go zaatakowały chyba nie
zostanie do końca wyjaśniony. Bardzo ciekawe natomiast było zachowanie władz wietnamskich po wypadku wobec
ratowników PRO, którzy podnosili wrak z dna. Zabrano im aparaty fotograficzne w depozyt, zaś i statku strzegło cały
dwóch wartowników (przed złodziejami, według relacji Antoniego
Timofiejczuka, nurka z KORALA).
Jeszcze jedno ujęcie wypalonej nadbudówki JÓZEFA CONRADA.
Fotografia ze zbiorów Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
-
 
---------Dzięki uprzejmości Marka Sarby zaprezentowaliśmy unikalne zdjęcia wraku m/s JÓZEF CONRAD z Haifongu i
zamieściliśmy jego relację jako naocznego świadka tamtych tragicznych wydarzeń.  Za zgodę na publikację tych
materiałów Zespół Facta Nautica serdecznie dziękuje. Autor wspomnień na stale mieszkający od wielu lat w USA  wciąż
zadaje sobie pytanie, dlaczego m/s
JÓZEF CONRAD został unicestwiony przez Amerykanów.

---------Na koniec cytat z maila, który Andrzej Patro otrzymał od M. Sarby 24 czerwca 2015 r.: "CONRAD był pusty (tj.
miał puste ładownie przyp. Facta Nautica)
, a jednak się wplątał za daleko. W prasie amerykańskiej z tamtego okresu
doczytałem się o zbombardowaniu Conrada i ogólnie o walkach w tamtym rejonie ale nigdzie nie napotkałem wyraźnego
powodu żeby zaatakować nasz statek. Może jak bym naprawdę głęboko  studiował w odpowiednich dokumentach.
Zapytałem sam siebie że jeżeli bym był pilotem amerykańskiego samolotu i spod burty
CONRADA strzelają do mnie...
cóż bym zrobił?".
 
 
 
_______________________________________________
BIBLIOGRAFIA SELEKTYWNA
Babiński, W. 2005. Zbombardowanie JÓZEFA CONRADA w Hajfongu w 1972 roku. - MSiO 3/2005, 74- 78.
Józef Conrad zbombardowany w Hajfongu. 1973. MORZE, 1/1973.
Lipka, M. 2013. -Tragedia w wietnamskim porcie. - portal trójmiasto.pl.
Sarba, M. 2015. - Korespondencja z Andrzejem Patro.
Timofiejczuk, A. 2013. - Relacja. - MSiO 3/2005, 78.
 
                                                                           

Opublikowano 3 lipca 2015 r.  
__________________________________________________________________________

- FACTA NAUTICA -
dr Piotr Mierzejewski
-
Piotr Mierzejewski
       
Facta Nautica. Morze statki okręty wraki. Sea ships vessels wrecks.
 
       
Facta Nautica: Ships & Wrecks
SZTANDARY
na zamówienie
Biuro Ochrony Rządu. sztandar.
Wyprawy nurkowe
Baltic Quest - Nurkowanie wrakowe.
Wraki Bałtyku czekają !!!
Z archiwum
Andrzeja Patro
w Facta Nautica
 
KOPALNIA
KAZIMIERZ
KOPALNIA BOBREK
Taiko
ALBATROS
Zabytkowa motorówka
ALBATROS
Lądowa podróż
ALBATROS
Silnik
GAZIANTEP
Okręt podwodny
JASTRZĄB
Japońskie okręty
w Gdyni
Kanał Mazurski
Podnośnia
NIEDERFINOW
BALTICA
Statek badawczy
Katamaran AGAT.
AGAT
Katamaran
ZENITH
Wycieczkowiec
AGIR
Szwedzki holownik
SPURN
Brytyjski latarniowiec
R-4
Statek ratowniczy
OKOŃ
Holownik
HENRIETTA II
Bocznokołowiec
MALBORK
Holownik rzeczny
BATORY
Kuter pościgowy
BODO
Pchacz
HEROS
Holownik
MARIAN
Holownik
STANISŁAW
Holownik
TARPAN
Holownik
VIVERE
Holownik
ZBYSZKO
Holownik MW
B-7
Śmieciarka MW
DAREK
Holownik
ARES
Holownik
ATLANT
Holownik