|
|
|
|
|
|
|
|
OKRĘTY PODWODNE
|
|
INTERNETOWY MAGAZYN NAUTOLOGICZNY
|
|
|
|
>> ||| - MARYNARKA HANDLOWA - OKRĘTY - STATKI - WRAKI - MARYNARKA WOJENNA - ||| <<
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
ORP BRYZA - Wspomnienia st. mar. Marka Sarby, członka pierwszej załogi - - W 50-lecie podniesienia bandery MW - Andrzej Patro
|
|
|
|
|
|
|
Historycznego namalowania nazwy okrętu na burcie ORP BRYZA dokonał w 1965 roku st. mar. Marek Sarba (na zdjęciu). Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
|
|
|
Przedstawiamy relację st. marynarza Marka Sarby, członka pierwszej załogi ORP BRYZA, ilustrowaną zdjęciami z jego prywatnego archiwum, publikowanymi w ogromnej większości po raz pierwszy .
|
|
|
|
|
|
|
--------W Facta Nautica opisywaliśmy już kilkakrotnie kuter łącznikowy ORP BRYZA oraz fakty, które na ten temat w danym momencie były nam znane. Zamieściliśmy też wiele unikalnych zdjęć BRYZY. Linki do naszych wcześniejszych artykułów o kutrze K-18 ORP BRYZA i inne powiązane z tematem materiały można znaleźć tutaj . -
|
---------Nigdy nie uważaliśmy i nadal nie uważamy, że temat historii okrętu ORP BRYZA, który na stałe wpisał się w historię polskiej Marynarki Wojennej, jest na naszym portalu zamknięty. Wielką nagrodą dla nas za publikacje o tej jednostce i jednocześnie przemiłą niespodzianką był mail od Marka Sarby, mieszkającego aktualnie w USA, otrzymany przez Andrzeja Patro dniu 7 czerwca 2015 r. Marek Sarba, który służył na BRYZIE podczas zasadniczej służby wojskowej jako elektryk okrętowy w pierwszej (!) historycznej załodze BRYZY w latach 1965–1967 napisał do nas:
„Złożyło się, że natrafiłem na stronie Marynarskie Archiwum pozycję o Bryzie (K18). Otóż byłem w pierwszej załodze Bryzy zaraz po przyprowadzeniu do Mar. Woj. z Stoczni Pleniewo (aktualnie Stocznia Wisła – Gdańsk Górki Zachodnie = Krakowiec, przyp. A.P).Służyłem do odejścia do cywila w 1967 r. od podniesienia bandery na Helu. Byłem na stanowisku Elektryka Nawigacyjnego. Bardzo szybko zatrudniono mnie jako dodatkowo na stanowisku Elektryka Okrętowego no i ogromną część służby byłem sternikiem."
|
|
Marek Sarba, ongiś st. marynarz na ORP BRYZA, jest obecnie wziętym artystą-malarzem, na stałe mieszkającym w USA. Źródło: www.sarba.com. -- --
|
---------"Cóż byłem człowiek-orkiestra....hahaha. Gdy dowiedziałem się o zatopieniu BRYZY w 2009 roku, czułem się dziwnie i obecnie mogę spojrzeć na podwodne zdjęcia robione na pokładzie gdy nurkująca osoba przepływa obok wejścia do trapu wiodącego do mojego pomieszczenia (B). Zdecydowałem się przesłać Panu dwa zdjęcia z 1965 r. (BRYZA weszła do eksploatacji). Jedno jest bardzo historyczne dla tej jednostki, pokazuje po raz pierwszy na tym kutrze malowanie napisu BRYZA, ja to robię (całe życie jestem równolegle artystą). Drugie zdjęcie jest (na nim - przyp. A.P.) pierwszy dowódca BRYZY wówczas starszy bosman Czesław Kowalski i bosman okrętowy ś.p. Romuald Cyniak - bosmanmat (zmarł młodo). Wiele rzeczy się zdarzyło w tych trzech pierwszych latach, ale to już inna sprawa.” -
|
|
--------Bardzo ciekawym uzupełnieniem tematu są fakty dotyczące dziejów ORP BRYZA dotyczące malowania kadłuba okrętu i nieszczęśliwego wypadku, który wydarzył się na pokładzie tej jednostki.Tak to opisuje Marek Sarba w mailu z dnia 9.06.2015 roku do Andrzeja Patro:
--------"Panie Andrzeju, piszę następną dokładkę gdyż coś jak wpadnie do głowy. Chciałem Panu dodać ciekawostkę na temat BRYZY. Jednostka wówczas (nie była K-18 oficjalnie nazwana wtedy kuter łącznikowy BRYZA) była jedyną jednostką nie pomalowaną zgodnie z regulaminem Mar. Woj. tzn. farba bojowa (kolor szary, przyp. A.P.) prosto z magazynu i linia wodna czarna. Dowódca kutra bosm. Kowalski wymyślił swój kolor. Składał się z mieszanki farby bojowej, zielonej i białej. Kolor BRYZY był seledynowy ciemny a linia wodna nie była czarna tylko zielona. Słyszałem wiele uwag na ten temat ale jakoś nam uszło wywinąć się od standardu floty. W starych latach nie wiem czy należeliśmy do jakiejś Flotylli, byliśmy po prostu w Komendzie Portu Hel razem z holownikami, kutrami, barkami itd. Dowódcą taboru pływającego był Kapitan Stasiak."
--------"Jedyna tragedia osobista była na BRYZIE raz, gdy pod Zieloną Bramą na Motławie (Gdańsk, Przystań Żeglugi Gdańskiej - przyp. A.P.) utonął nasz kolega elektryk okrętowy, który dopiero został przeniesiony z holownika H-19, starał się o przeniesienie na BRYZĘ. Zrzucał cumy gdy BRYZA odchodziła i jakiemuś dziecku wpadła piłka do kanału i starał się złapać tą piłkę poślizgnął się na listwie odbojowej i to byłoby właściwie wszystko.”
--------Następne ciekawe fakty z historii i unikalne zdjęcia ORP BRYZA, Marek Sarba nadesłał w dniu 11.06.2015 r. w mailu do autora niniejszego opracowania. Prezentujemy je poniżej.
|
|
Pierwszy dowódca ORP BRYZA, st. bosman Czesław Kowalski (z lewej) oraz śp. Romuald Cyniak, bosman okrętowy. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
---------"Wygrzebałem parę zdjęć które są już historią tak jak ja, minęło milion lat a BRYZA zamieniła się w poligon doświadczeń nurkowania, pusta, wyrzucone urządzenia tylko duchy wspomnień snują się pod wodą po opuszczonym kutrze, najbardziej pracowita jednostka Polskiej Marynarki Wojennej."
|
|
-------"Najprzyjemniejszy czas mieliśmy zimą, gdy nie było wycieczek dawanych z Dowództwa Marynarki Wojennej. Woziliśmy kadrę do pracy i z powrotem, woziliśmy rodziny kadry z Helu na zakupy w Gdyni, woziliśmy niezliczoną ilość wycieczek w ramach reprezentacji Marynarki Wojennej, sławy polityczne i wojskowe, mógłbym wyliczać w nieskończoność. W sezonie letnim pracowaliśmy intensywnie 12 godzin i więcej dziennie. Silniki nie stygły. Jeżeli był dzień spokojny np. niedziela bez wycieczek (bardzo rzadko) byliśmy zajęci konserwacją jednostki, naprawami sprzętu, praniem bielizny i dokładniejszym sprzątaniem. Poza funkcją wymienioną braliśmy udział w wszystkich przeróżnego typu (zajęciach, przyp. A.P.) zgodnie z przepisami Mar. Woj, jak strzelanie, ćwiczenia w terenie, szkolenia i wszystko inne, jak reszta floty. Wspaniałą rzeczą było, że nie mieliśmy normalnej dyscypliny wojskowej, my pracowaliśmy i to zdrowo. W zamian mieliśmy bardzo negatywne nastawienie do wszelkiego rodzaju alarmów ćwiczebnych w portach. Gdy wszyscy na (innych, przyp. A.P.) okrętach biegali, strzelali my po prostu niereagowaliśmy na to i...spaliśmy, jeżeli to był alarm ćwiczebny w nocy. Bardzo wcześnie trzeba było wstawać, żeby jednostka była gotowa do wyjścia z portu na następny dzień pracy. Dowódca jednostki bosman Kowalski Czesław mieszkał na Oksywiu rano dochodził na jednostkę, wchodził na stanowisko dowodzenia (mostek) i tylko dawał komendę cumy rzuć! i prawy silnik pół wstecz! itd. BRYZA była całkowicie gotowa na jego przybycie, silniki chodziły, kabel z lądu odłączony, jajecznica się smażyła, wszyscy na stanowiskach. Reszta kadry jak bosman Romuald Cyniak i dowódca mechanik Jan Krawczyk wsiadali w większości przypadków ( na pokład, przyp. A. P.) w Basenie Nr 1 razem z większą częścią naszych pasażerów. Cóż byliśmy PRYWATNĄ FLOTĄ BOSMANA KOWALSKIGO i za niedługo mijaliśmy punkt kontrolny WOP-u przy wyjściu z portu , latarnię i jak była dobra pogoda braliśmy (ja) namiar na boje GD, a później na wejście do portu Wojennego Hel. Tak wyglądało rozpoczęcie dnia dla nas. Większość razy wracaliśmy do Gdyni po następne przewozy wycieczek". -
|
--------"Kończyliśmy po południu na Helu żeby zabrać kadrę po pracy do Gdyni i dzień się kończył w basenie nr. 10 (port wojenny), sprzątanie, podłączenie do sieci elektrycznej z nabrzeża (ja), kolacja w międzyczasie, kto miał służbę, ten miał służbę, reszta po troszkę (oglądała przyp. A.P.) TV. To tak bardzo w skrócie, bardzo schematycznie (to wyglądało, przyp. A. P.). Na wyjście na przepustkę nie było ani czasu ani ochoty. Z przepustkami nie było problemu, problemem był brak czasu na to.”
--------"Wejście do eksploatacji ORP BRYZA i początek jej służby w Marynarce Wojennej Marek Sarba opisuje w dalszej korespondencji uzupełniając je faktami, zdjęciami i anegdotami z tego okresu: „BRYZA została odebrana z stoczni budowlanej w Pleniewie przez bardzo szybko zebraną doraźnie załogę składającą się z marynarzy gotowych do odejścia wkrótce do rezerwy. Zebrano ich z jednostek bojowych, ścigacze, trałowce. Ta załoga przyprowadziła BRYZĘ na Hel do portu wojennego i jednostki domowej. My byliśmy pierwszym poborem od wieku 18 lat, poprzednie pobory były od wieku 21 lat. Oni byli dużo starsi od nas. Na zdjęciu właśnie grupa tych marynarzy i ja małolat stoję pośrodku, radosny (nie wiem dlaczego)”.
--------Kolejnym ciekawym zdjęciem jest fotografia dwóch przekazujących sobie obowiązki marynarzy obejmującego dział elektryczno-nawigacyjny Sarby i schodzącego z okrętu Stachurskiego. Tak ten fakt skomentował autor korespondencji: „Wczesna wiosna 1965 przed wejściem do eksploatacji. Na zdjęciu stoję ja (w drelichu) razem z marynarzem który przekazuje mnie swoje obowiązki elektryk nawigacyjny, mieliśmy żyrokompas "GIRIA-M" rosyjski, w pomieszczeniu pod trapem z korytarza dziobowego do pomieszczenia dziobowego załogi i kuchni oraz magazyn żywnościowy. Nazwisko marynarza pamiętam Stachurski.”. --
|
|
Pamiątkowe zdjęcie załogi BRYZY, która przyprowadziła okręt ze stoczni w Pleniewie do Helu (wczesny 1965 r.). Trzeci od lewej Marej Sarba
|
Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
|
|
|
Pokład BRYZY w 1965r.: Marynarz dz. elektr.-nawig. Stachurski (w mundurze) przekazuje obowiązki Markowi Sarbie. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
____________ >>> St. mar. Marek Sarba za sterem ORP Bryza w 1967 roku
|
Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
--------"BRYZA to była bardzo zła jednostka do sterowania. Typowy ster hydrauliczny bez wspomagania mechanicznego. Pompa w kolumnie sterowej i siłownik przesuwający trzon sterowy w pomieszczeniu sterowym na rufie. Żeby trzymać BRYZĘ naprawdę w linii prostej prawie cały czas trzeba było kręcić energicznie w dość dużym wychyleniu steru. W zimę zmarznięte, nie izolowane przewody hydrauliczne powodowały zgęstnienie płynu hydraulicznego i trzeba było zdrowo się przyłożyć często kręcąc rączką wykładaną na kole sterowym. Ranne przejście było kłopotliwe. Przechodziliśmy zimą z basenu nr10 po nocnym postoju w porcie Wojennym do basenu Nr 1 (na Skwerze pier wojskowy). Dzień słoneczny ale bardzo zimno, ledwo koło się kreci. Zapatrzyłem się na grupę dziewcząt na Skwerze stojących obok Białej Floty (na Przystani Żeglugi Gdańskiej Nab. Pomorskie w Gdyni przyp. A.P.) machających do nas. To był moment... chyba i jak zwróciłem uwagę gdzie steruję zobaczyłem że idziemy dziobem prosto na pier rybacki "Dalmoru" prosto na zacumowaną żółtą KF-kę (27 metrowy kuter rybacki przyp. A.P.). Rzuciłem się do gwałtownego obracania steru który za cholerę nie chciał się lekko kręcić, wyłożyłem rączkę na kole i zacząłem kręcić na siłę dwoma rękoma na lewa burtę i w momencie gdy ręce znalazły się na dole koła (sterowego przyp. A. P.) moja broda znalazła się między rączkami koła, którym szybko kręciłem... znokautowałem się. Krew zalała mnie i wylądowałem na moment w otwartych drzwiach kabiny dowódcy, ale BRYZA szła już na lewą burtę i o włosek minęliśmy nabrzeże (pir Dalmoru) i wspomniany kuter. Sytuacja została pod kontrolą a ja miałem twarz zalana krwią. Dowódca gdzieś krążył po skrzydle i nie widział co się dzieje. Ja mam szramę na brodzie do dnia dzisiejszego.”
|
ORP BRYZA w 1965 roku. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
|
|
|
St. marynarz Marek Sarba na sterze ORP BRYZA w 1966 roku. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
|
ORP BRYZA, rok 1965: od lewej st. mar. Marek Sarba, st. bosman gł. mech. Jan Krawczyk i motorzysta Jerzy Szyszyński. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
--------Każdej zimy na każdym okręcie i statku załoga podejmuje walkę ze śniegiem i lodem, który czasami pojawia się na pokładzie. Jest to niezbędne działanie mające na celu utrzymanie jednostki w ciągłej gotowości eksploatacyjnej. Tak to opisuje w swoich wspomnieniach Marek Sarba: „Było nas 12. Ręce pełne roboty, zwłaszcza jak śnieg spadł w nocy BRYZA musiała być czysta na ranne przejście, więc trzeba było wstawać jeszcze wcześniej.” -
|
|
Zimowe czyszczenie pokładu ORP BRYZA. Na zdjęciu st. marynarz Marek Sarba. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
|
--------Jedną z najważniejszych osób po kapitanie na każdym statku i okręcie jest kucharz okrętowy. To od jego talentu kulinarnego zależy morale załogi. Kucharzem na ORP BRYZA był w pierwszym okresie eksploatacji okrętu od 1965 roku Roman Podjacki. A oto jak wspomina swojego kolegę Marek Sarba: "Mała historia Roman Podjacki z zawodu stolarz z Górek Zachodnich a z specjalności wojskowej kucharz, gdy przejmowaliśmy BRYZĘ od załogi która sprowadziła kuter na Hel ze stoczni spałem na pomieszczeniu dziobowym tam gdzie kucharz. Kuchnia na BRYZIE była opalana olejem napędowym (diesel) nie była najlepsza, chodziło głównie o czujnik płomienia, który w automatyce sterował zapłonem oleju w kuchni. Jednego dnia rano już się budziłem i słyszę jak Roman krząta się po kuchni wstawia garnki i tą całą resztę i włącza kuchnię. Słyszę pompę podającą paliwo do palnika ale to powinien być 1 – 2 sekundowy moment i zapłon, niestety słyszę już parę sekund i pompa podaje paliwo i nie słyszę zapłonu. Zerwałem się z koi i chcę krzyczeć żeby wyłączył kuchnię. Nie zdążyłem zapłon nastąpił bardzo, bardzo opóźniony i kuchnia wybuchła jak bomba. Ciężka płyta z garnkami uniosła się na moment i wszystkie sadze z środka pod płytą wyleciały na Romana i na pomieszczenie. Zostały mu tylko błyszczące oczy, a kuchnia z białej, ślicznie nowej zmieniła kolor na czarną i miejscami szarą. Jedynie przy podłodze było białawo. Dzięki bogu nie było obrażeń bo woda w garnkach była jeszcze zimna. O mały włos tragedia, ale ze śmiechu myślałem, że padnę. Biedny Roman miał pracę na dwa dni czyszczenia i malowania no i ja musiałem naprawić automatykę, ale to był mały problem.”
|
|
____________________________________ >>>>>> Pierwszy kucharz okrętowy BRYZY z 1965, Roman Podjacki. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
|
|
|
Od lewej: bosman okrętowy bosman Romuald Cyniak i główny mechanik starszy bosman Jan Krawczyk na pokładzie ORP BRYZA w roku 1966. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
|
|
Od lewej elektryk-nawigator Marek Sarba i radiooperator Rynkiewicz na pokladzie ORP BRYZA w 1965 roku. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro.
|
|
--------Według relacji autora cytowanych wspomnień w 1966 roku bosmanmat Romuald Cyniak pełniący funkcję bosmana okrętowego otrzymał awans na stopień bosmana - fotografia z tego okresu powyżej po lewej. Po prawej zdjęcie z roku 1965, na którym Marek Sarba został sfotografowany razem ze swoim kolegą radiooperatorem Rynkiewiczem, którego imienia niestety nie pamięta. -
|
|
Wspólne zdjęcie załóg ORP BRYZA i holownika Marynarki Wojennej H-19. W pierwszym rzędzie w środku marynarz Radek ? (nazwisko n/n), który tragicznie zginął na BRYZIE. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
--------Wróćmy jednak do wydarzenia, które poruszyliśmy na początku. Mamy tu na myśli nieszczęśliwy wypadek jednego z członków załogi BRYZY, który utonął w Motławie podczas manewrów odejścia okrętu od keji. Marynarz ten niedługo przed wypadkiem przeniósł się na BRYZĘ z holownika H-19. Komentarz autora wspomnień do fotografii powyżej: "Zdjęcie ze spotkania z holownikiem z naszej jednostki, holownik H-19 stojący z prawej strony pieru i my stoimy (BRYZA) z lewej. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Zamieszczam, gdyż w pierwszym rzędzie przykucnięty w środku 3 od lewej i 3 od prawej jest Radek - ten, co koniecznie chciał przejść do nas na BRYZĘ z tego holownika i długo się tym nie nacieszył.” -
|
|
Rok 1967: ORP BRYZA cumuje na pirsie Marynarki Wojennej przy Nabrzeżu Prezydenta. Trzeci od lewej motorzysta Jerzy Szyszyński, zaś czwarty od lewej starszy marynarz Marek Sarba. Marek Sarba pisał: "Mamy już parę wgięć na dziobie, które często zbieraliśmy na ćwiczeniach na otwartym morzu, robiono z nas kuter dostawczy, sanitarkę, oraz przewoziliśmy wysokich rangą oficerów między jednostkami". Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
|
---------Powyższe zdjęcie, pochodzące z końcowego okresu służby Marek Sarba skomentował: „ Historyczne zdjęcie z roku 1967. Nasza załoga na Skwerze czekamy na kolejną wycieczkę. Tylko dwóch nas najstarszych z załogi nr. 1, ja i w kołnierzu i krawacie służbowym mój kolega ( motorzysta przyp. A. P.) Jurek Szyszyński. Wszyscy pozostali nowy pobór i nazwisk nie pamiętam dzisiaj.”
--------Na koniec swoich wspomnień Marek Sarba przytacza kilka anegdot i ciekawostek. Niektóre z nich zamieszczamy w całości,lub nieco skrócone.
--------"Woziliśmy wiele osób najwyższych rang tamtych czasów. Pamiętam zatrudniono nas do przewozu generalicji chyba to był 1967 albo 1966 rok. Na Bałtyku były manewry Układu Warszawskiego, postawiono nas na nogi w nocy na natychmiastowe wyjście do Kołobrzegu i czekaliśmy na rozkaz co dalej? Dochodziliśmy do Kołobrzegu i podano nam rozkaz do dobicia na otwartym Bałtyku do rosyjskiego niszczyciela i odebrania oficerów z celem dostarczenia do portu Kołobrzeg. Było dużo różnych okrętów, naszych, rosyjskich i NRD. Dobiliśmy do niszczyciela na który nam kazano (bardzo duży) i na pokładzie stała czekająca na nas spora grupa oficerów w otoczeniu rosyjskiej warty i jakichś cywilów. Na mostku, oprócz dowódcy mieliśmy naszego oficera politycznego, ja byłem na sterze i bosman mechanik na stanowisku sterowania zdalnego silnikami. Pokład niszczyciela był dużo wyżej od naszego pokładu głównego i pomimo, że niszczyciel obrócił się aby nas osłonić od fali i wiatru, kołysaliśmy się dość dobrze. Jedynym (wyjściem, przyp. A.P.) było podanie trapu na balustradę mostku na pokładzie górnym, nieprzyjemne miejsce."
|
|
ORP BRYZA w roku 1965. Zbiory Marka Sarby w Archiwum Andrzeja Patro. -
|
-------"Nasza załoga zabezpieczyła trap z niszczyciela przerzucony na nasz górny pokład, podwieszono siatkę ochronną i (pasażerowie, przyp. A.P.) zaczęli wchodzić po kołyszącym się trapie poprzez mostek. Nasz oficer polityczny bardzo zdenerwowany salutował i meldował gotowość.” Odebrani na pełnym morzu z rosyjskiego okrętu oficerowie Układu Warszawskiego i osoby towarzyszące przesiadły się na BRYZĘ i zostały bezpiecznie dostarczone do portu Kołobrzeg. A oto dalsza relacja z tego wydarzenia Marka Sarby: "Zaczęli wchodzić do nas na mostek i schodami na dół do pomieszczeń pasażerskich i wówczas zobaczyliśmy naszych pasażerów. Pierwszy był nasz Marszałek Polski Spychalski, drugim był dowódca Układu Warszawskiego Greczko, byli inni z wysokimi epoletami. Spychalskiego znałem z fotografii, a Greczko.... (Greczko był być może dla autora wspomnień osobą nieznaną, przyp. A.P.). Bosman Kowalski wyszeptał mnie kto to jest i wyszedł na skrzydło tylko mówiąc – 'Sarbunia na litość boską steruj dobrze i uważaj przy wejściu do kanału portowego jest silny prąd poprzeczny' (brał pod uwagę nasz cholerny ster). Podał mnie kurs dodając, że bez problemu zobaczymy miejsce dobicia no i żeglowaliśmy. Obydwóch „bogów” podało mi rękę, ja w drelichu. Spychalski stał chwilę obok mnie, zadał parę pytań całkiem cywilnych, ale chyba trochę źle się poczuł bo zszedł na dół, ciut kołysało. Wszystko poszło w porządku. Nabrzeże (w porcie Kołobrzeg przyp. A.P.) było zamknięte dla publiczności tylko spora ilość ochrony wojskowej i milicji, kawalkada samochodów ustawionych blisko wyraźnie wskazywała nam miejsce dobicia. Faktem jest, że porozmawiałem sobie z Marszałkiem Polski i wiozłem esensję Układu Warszawskiego." -
|
--------"Z dodatków specjalnych powiem tylko, że woziliśmy masę turystów i atrakcyjnych dziewcząt i raz zauważyłem specjalnie atrakcyjną. Miałem służbę, był już młody nowy pobór oraz nowy sternik. Dowódca kutra uczył go sterować i ja miałem więcej czasu. W czasie drogi powrotnej odważyłem zapytać, czy mógłbym zaprosić ją na kawę i nie zostałem odrzucony. Dzisiaj piję ciągle tą kawę przez ostatnie 48 lat. Życie leci naprzód i wielu z moich znajomych i kolegów z tych czasów już nie ma między nami. Parę lat temu odwiedziłem swojego byłego dowódcę w jego domu na Oksywiu. Wypiliśmy dobrą kawę i zjedliśmy wspaniały placek zrobiony przez jego żonę wspominając dawne lata. Rzeczy nie do zapomnienia.”
-------Tymi słowami Marek Sarba kończy swoje wspomnienia o jednym z najbardziej pracowitych okrętów polskiej Marynarki Wojennej. Ze swojej strony zespół Facta Nautica składa Wielkie Podziękowania Markowi Sarbie za przekazane unikalne zdjęcia i bezcenne historyczne informacje na temat pierwszych lat eksploatacji kutra ORP BRYZA. Współpracę z byłym marynarzem, a teraz artystą malarzem zespół Facta Nautica zainaugurował publikacją reprodukcji jego obrazu pt. "Farewell" ("Żegnaj") i tekstem tyczącym ostatniego epizodu w dziejach polskiego statku m/s JÓZEF CONRAD, zbombardowanego w Wietnamie przez Amerykanów. Do tematu tego statku, należącego ongiś do PLO, wkrótce jeszcze powrócimy ...
|
Opracował Andrzej Patro 17 czerwca 2015 r.. Opublikowano 23 czerwca 2015 r.
|
|
|
|
|
|
|
__________________________________________________________________________
- FACTA NAUTICA - dr Piotr Mierzejewski -
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|